“Donde , Usted va?!”, czyli “Gdzie jedziesz?”.
To pytanie zadawane przez kierowców lokalnych autobusów i zdziwienie miejscowych,
gdy pytałam o drogę, wróżyło nadciągającą przygodę. Tak też się stało.
Po 2 nocach spędzonych w hostelowym
hamaku nad Morzem Karaibskim w niezwykle rastafariańskim, ale niestety pełnym gringos
(Amerykanów) i Europejczyków Puerto Viejo pojechałam w miejsce, gdzie telefon
nie łapał zasięgu i nie było wifi. Za to mrówki na stole, karaluch wyskakujący
z kosmetyczki czy małpa na drzewie przy domu nadrabiały te komunikacyjne niedogodności.
Dom, który odwiedziłam nie przynależy do
żadnej wioski, a jego adres to „200 metrów na północ od szpitala Cruz Roja za
mostem Pandory”. Pandora to wieś w dżungli jakieś 10 km od wybrzeża
karaibskiego. Przez wieś przepływa rzeka o nazwie Gwiezdna Rzeka lub Rzeka
Gwiazd, czyli Rio de Estrellas. Aby
pokonać rzekę trzeba przejść stary, chwiejący się most. Przemierzenie mostu to
był pierwszy moment wyprawy, gdy serce waliło mi jak młot, bo most się chwiał,
a żelazna siatka uginająca się pod moimi nogami raczej nie spełniała
europejskich wymogów bezpieczeństwa. Za mostem według instrukcji szłam jakąś
żwirówką przez dżunglę. W końcu jakiś miejscowy zatrzymał się i bardzo rozklekotanym autem podwiózł mnie po
samego celu, bo jak to na wsi, wszyscy się znają i kierowca znał mojego kolejnego
gospodarza. W domu wśród dżungli mieszkał znaleziony na stronie couchsurfing.org
(czyli znów spanie za darmo –tylko tak dla przypomnienia), ekstremalnie szalony
Gerardo o ksywie Boa wraz ze swoją
rodziną, 5 psami, wężem boa i tarantulą. Boa to jedna z tych osób, których się
nie zapomina i opowiada się o nich przy piwie znajomym.
Później do domu Boa dotarł inny couch surfer
John z Kalifornii, więc była nas trójka. Następnego dnia poszliśmy pracować do
dżungli. Boa realizuje swój własny projekt
Pandora Enchanded Hills. Długo w nim
to siedziało i w końcu chłopak zdobył się na krok i zaczął realizować marzenie z początkiem 2014 roku. Obszar projektu ma
10 hektarów ziemi, to wzgórza
poprzecinane dżunglą i strumykami. Pierwszymi celami Boa jest zrobienie szlaku
przez dżunglę i wzgórza, zasadzenie nowych drzew i uzdrowienie tych chorych. Z
maczetą w ręku, grabiami i szpadlem zrobiliśmy kawał roboty. Najpierw zasadziliśmy
5 drzew limonki, później wykarczowaliśmy maczetą te rośliny, które powodują
wysypkę, gdy się je dotknie. Przenieśliśmy się w ciemną dżunglę i tam ze
starych desek układaliśmy kładki, aby na szlaku nikt się nie poślizgnął. Potem przyszedł czas na układanie kamieni i w
równej linii na strumyku, aby można było go pokonać. Ostatnim łatwym zadaniem
dla wolontariuszy było układanie dróżki z kamieni. Jak widać wszystko był
natural, żadnych cementów i folii. Nie
była ta łatwa praca, ale się cieszyłam, bo właśnie tego chciałam spróbować, już
nie mówiąc, że pierwszy raz w życiu posługiwałam się maczetą.
|
John, ja , maczeta i pies Pulga, Boa robi zdjęcie |
Przy domu Boa czasem w koronach drzew
przechadzają się małpy. Miałam okazję zobaczyć goryla, samca „Alfa” w naturalnych
warunkach, a nie w rezerwacie czy w zoo.
Gerardo
Boa
wychowany w tym skrawku dżungli wierzy z moc przepływającej tam rzeki
Rio de Estrellas (tłum. Gwiezdnej rzeki /
rzeki Gwiazd), która podobno spełnia życzenia, gdy wrzucony w nią kamień
popłynie w prądem. Dwa z trzech moich kamieni prąd rzeki zabrał ze sobą, więc
teraz tylko czekam aż życzenia się wypełnią. Ten trzeci kamień, którego prąd
nie poniósł, symbolizował życzenie, aby robić w życiu to, co sprawia mi
przyjemność. Tym więc muszę zająć się sama bez pomocy rzeki.
|
Rio de Estrellas |
Na wzgórzach Pandory zrozumiałam też kilka
spraw, których nie mówi się turystom, na których chce się zarobić. Jedną z tych
spraw poruszę. Zapewne wiele z Was słyszało o schronisku dla leniwców na
Kostaryce. Martyna Wojciechowska poświęciła jeden ze swoich odcinków Kobiety na krańcu świata założycielce
tego miejsca. Każdego dnia w schronisku dla leniwców pomagają wolontariusze z
całego świata. Za to, ze mogą przez jeden dzień opiekować się chorym,
osieroconym lub znalezionym (wszystko to kłamstwo) leniwcem wolontariusz musi
zapłacić 48 dolarów od osoby (maks. chyba 8 wolontariuszy). Idea całego pomysłu
(biznesu) dobre wykurowanie leniwca, który później zostaje wypuszczony na
wolność. Otóż ani jeden leniwiec nie opuścił schroniska, bo gdyby nie było
leniwców, nie byłoby schroniska znanego na cały świat. Miejscowy nazywają to
miejsce „Więzieniem dla leniwców”. Taka to rzeczywistość. Co więcej, leniwce są
prezentowane w schronisku lub generalnie przedstawiane turystom jako miłe
zwierzątka. Te jeszcze młode można nawet wziąć na ręce jak dziecko i przytulić.
Sama marzyłam o zdjęciu z małym wtulonym we mnie leniwcem. Otóż Boa, człowiek-historia pracował
też jako przewodnik w tym schronisku. Opowiedział mi, że leniwce w naturalnych
warunkach mają masę insektów w futrze, wszy itp. Gdy leniwiec trafia do
schroniska/więzienia jest odwszawiany i poddawany kwarantannie. Świeży i
pachnący trafia do wolontariuszy i jako element pokazowy dla wycieczek. Boa
mimo ogromu używek w czasie wolnym, wie o zwierzętach i roślinach naprawdę sporo. Mówił,
że da się rozpoznać, kiedy leniwiec jest zadowolony i szczęśliwy, a kiedy
smutny. Oprowadzając wycieczki widział nieszczęśliwe zwierzęta, ale nigdy nie
powiedział o tym turystom, bo z tego się tu żyje. Już nie chcę zdjęcia z
leniwcem, choć tak o tym marzyłam. Po krążeniu leśnymi drogami motorem z Boa
udało mi się zobaczyć leniwca na wolności. Oglądałam go przez lornetkę. Udało
mi się zrobić też zdjęcie. Niestety zoom w aparacie (bo jeszcze nie jestem tak professional,
aby mieć dobry aparat, może przy następnej podróży na taki nazbieram) nie
pozwolił mi na lepsze zbliżenie.
|
leniwiec w zbliżeniu |
|
na takim gatunku drzewa trzeba wypatrywać leniwców, widok z ziemi |
Ten las deszczowy i poznani ludzie zmienili
coś we mnie na stałe. Nauczyłam się tu sporo i upewniłam, że cała ta podróż
była więcej niż dobrą decyzją. Mam nadzieję, że ekologiczny projekt Pandora
Enchanted Hills się powiedzie. Gdyby ktoś czytał ten blog i poczuł, że chce
tego spróbować, Boa szuka wolontariuszy do pomocy. W zamian za pomoc daje
nocleg, śniadanie i przygodę za przygodą. Abstynentom raczej odradzam.
|
polski udział w projekcie Pandora Enchanted Hills |
Cenna rada z
życia driftera na dziś:
MĄDRZE ZNAJDŹ LUB
WYBIERZ NOCLEG. Kto z kim przystaje, takim się staje. W podróży też. Gdy Twoimi
sąsiadami będzie emerytowane angielskie małżeństwo prawdopodobieństwo mocnych
wrażeń maleje (choć nigdy do końca nie wiadomo). Lepiej dłużej poszukać,
poczytać na forach i czasem zaryzykować. Cena prawie nigdy nie jest
wyznacznikiem jakości (tylko w wypadku hoteli 4 i 5-gwiazdkowych, bo 3 gwiazdki
to już temat rzeka). Im taniej, tym ciekawiej, a „za darmo” to najmocniejsze wrażenia.
|
jajeczka żab |
|
takie tam z żabą już wyrośniętą |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz