piątek, 21 października 2016

Październik z Polski na Puerto Rico przez Nowy Jork (a to dopiero początek)

Warszawa - Londyn - Toronto - Nowy Jork - Puerto Rico
      5 października wsiadłam w samolot linii lotniczych LOT i poleciałam do Londynu. W Londynie na Heathrow przesiadłam się w samolot Air Canada do Kanady. Tam zlądowałam na nocny postój w Toronto. Było to dobrą okazją do spotkania z moim znajomym Kanadyjczykiem, o którym pisałam na blogu w 2015 roku, jak złamał mi serce (był On motywem mojej drugiej podróży do Toronto). Tym razem niby nic złego nie zrobił, i „niby” wszystko było w porządku, a nawet lepiej, ale było dużo milczenia między nami. Milczenia, któremu nie ufam. Nie czułam, że między nami jest jakaś wieź wewnętrzna i brakowało szczerej, naturalnie klejącej się rozmowy, więc po tej krótkiej wizycie w Toronto mogłam jedynie powiedzieć, że mam mieszane uczucia. 
      Z Toronto poleciałam do Nowego Jorku… mojego ukochanego, najlepszego i jedynego w swoim rodzaju Nowego Jorku! Zatrzymałam się, tak jak poprzednio u Nickiego na wschodnim Manhattanie w dzielnicy Spanish Harlem. Mieszka tam teraz też moja kumpela Martyna, znana z wielu moich fotek i wpisów na blogu, a także Irina, tancerka hiphopowa z Rumunii, którą również bardzo lubię. Mieszkają tam też dwie dziewczyny z Rosji, którę już mniej lubię.

      Co ja zrobiłam w Nowym Jorku przez tydzień, który tam spędziłam? Byłam na zumbie, codziennie na siłce, na imprezce hip hopowej z Natalią z Polski, szaloną, energiczną i bardzo pozytywną osobą, którą poznałam w 2014 roku na jednej z nowojorskich imprez.
imprezka

Spanish Harlem, jedyne miejsce na świecie poza Starym Berezowem, do którego zawsze chcę wracać

Martyna się chowa

wyciskając siódme poty
 
Central Park jesienią

   Czas szybko minął, choć ja się nie spieszyłam nigdzie. Tak się złożyło, że jakiś czas temu znalazłam w Internecie bilety w mega niskiej cenie na trasie Nowy Jork – San Juan, Puerto Rico. 97 euro ($107) łącznie w 2 strony, kupiłam je od razu, choć wcale nie planowałam podróży w te strony. Znalazłam się na Puerto Rico, na Karaibach, w kraju, niezależnym i zależnym zarazem, gdzie prezydentem jest Barack Obama i styl latino splata się z amerykańską komercją. To coś dziwnego, z dwóch stron czułam niedosyt, jest trochę jak USA, ale nie ma poczucia bezpieczeństwa, są bezdomni, tacy prawdziwi nędzarze, których widziałam tylko w Latynoameryce, jest heroina i bałagan, no.. ale jedzenie w sklepach jak w markecie na Manhattanie z takimi samymi cenami. Z drugiej strony jest to świat Latino z ludźmi, którzy nie są punktualni, lubią muzykę, a salsę kochają i żyją w tropikalnym klimacie, gdzie zawsze jest gorąco. Pierwszą rzeczą, którą trzeba powiedzieć o Puerto Rico, bez samochodu to tu jak bez nogi... jest możliwe, aby się poruszać, ale łatwo nie jest. Transport publiczny międzymiastowy to coś, o czym ktoś słyszał, ale nikt nie widział.

      Ok, najpierw napiszę, gdzie się zatrzymałam. Pierwsze 2 noce spędziłam w Old San Juan – zabytkowej części stolicy u osoby z couch surfingu, a później przeniosłam się do dzielnicy tak zwanej „robotniczej”, do Santurce. W Internecie naczytałam się, że to ghetto i po nocy lepiej z domu nie wychodzić, ale po ponad tygodniu tutaj uważam, że to lekka przesada. Fakt, uważać trzeba, ale aż tak źle to nie jest. W ciągu dnia chodzę tu już nawet ze słuchawkami na uszach i IPhonem w ręce, a z nocy, to znaczy po ciemku o 9:30 wieczorem raz wyszłam nawet do sklepu sama haha co za odwaga, prawda? Mieszkam w hostelu San Juan International Hostel. W zamian za pracę na niecałe pół etatu mogę mieszkać za darmo. Kupiłam bilet na Puerto Rico na 29 dni, więc od razu byłam nastawiona na znalezienie miejsca zatrzymania, za które nie będę musiała płacić, aby odszedł mi ten wydatek. 
moja ulica

moja dzielnia Santurce

   Jestem tu już ponad tydzień. Zdążyłam już wykupić karnet na siłownię, poznać parę osób i pójść na jedną imprezę. Szczerze powiem, nie chce mi się robić tego wpisu w jakiś uporządkowany sposób, więc podążając na portorykańską zasadą numer 1. „Stress less” (tłumaczenie: „Mniej stresu”) napiszę tu zbiór ciekawostek o moich przygodach tutaj i informacji o tej karaibskiej wyspie. Na koniec wpisu rzucam prawdziwą petardę, czyli wieści, gdzie wybieram się w grudniu.
lubię jeść, wszysto i dużo, ale siłkę kocham też. Czasy się zmieniają, chudym już mało kto chce być.


sztuka lokalna



Medalia - najpopularniejsze piwo na Puerto Rico

widok na Old San Juan, starą zabytkową część miasta

Old San Juan

La Perla, tzw. ghetto, kilka ulic, które mają opinię niebezpiecznych

Ja w porcie, twarz przemęczona

Old San Juan

Mieszkanie mojego hosta



Światło na przejściu dla pieszych jest zawsze czerwone

   W tym kraju pieszy musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Już to zrozumiałam, że gdy chce się przejść na drugą stronę drogi gdziekolwiek po prostu trzeba spojrzeć na kierowcę i przepuszczają, bez różnicy czy to na drodze szybkiego ruchu czy na jakiejś osiedlowej dziurawej uliczce. Jeśli z kolei widzi się przejście dla pieszych to trzeba patrzeć, kiedy samochody mają czerwone i wtedy można iść, bo dla pieszego zawsze będzie czerwone, tak tu działa sygnalizacja świetlna.
San Juan International Hostel. Tu stacjonuję. Ulica America, numer 1452!

urokliwa okolica

hostel nocą

Ja i kolega z Niemiec,chłopak ma dopiero 21 lat i to chyba była jego pierwsza podróż tak daleko z plecakiem, dałam mu wiele wskazówek i wydaje mi się, że jeszcze nie w jedną podróż się wybierze

wejście do hostelu
  


Poza sezonem turystycznym, bez transportu publicznego. Jak Ja mam tu żyć?

   Jak już zauważyłam, że hostel świeci pustkami (2 noce byłam kompletnie sama, na początku było dwóch 20-latków z Niemiec, a ostatnio przybyła nierozmowna Finka), a najbardziej zainteresowani wymianą numerów ze mną byli: kierowca autobusa, łysy paker z łańcuchem na szyi około 40-stki, kelner – łysy paker około 40-stki, recepcjonista w siłowni – lekko przy kości, z włosami około 30-stki, a sama też nie mogę się poruszać tu, bo nie mam auta a wypożyczanie jest za drogie jak na kieszeń osoby, która planuje być bezrobotna przez najbliższe miesiące. Wzięłam sprawy w swoje ręce i wzięłam telefon w ręce i …. Odpaliłam lokalnego Tindera hahahahah No i po długim researchu online znalazłam dwóch spoko kolesi. Zaczęłam gadać z obojgiem i zauważyłam wiele wspólnego. Oboje wysocy, podobny uśmiech, pochodzą z Texasu no i wyszło w rozmowie… że to bracia. Hahahaha Jeden odwiedzał drugiego, a drugi był na dłużej, go jest pilotem samolotu i jego firma go tu zesłała. Oczywiście najpierw umówiłam się z tym, co szybciej wylatuje, bo tamten drugi i tak tu będzie. Było spoko, bo poszliśmy na lokalną dyskotekę z portorykańskim reggeatonem. Jednak kompletnie nie mieliśmy o czym gadać, a ja nie lubię takiego uczucia braku tematów, więc szybko się zmyłam żegnając się lekkim przyjacielskim uściskiem, suchar sezonu po prostu. 2 dni później umówiłam się z jego bratem. Oczywiście, jako że nie mam auta, a on ma z firmy to połączyłam randkę ze zwiedzaniem. To znaczy pojechaliśmy do lasu deszczowego, bo chciałam zobaczyć wodospady. Nawet kąpaliśmy się z tym wodospadzie, ale woda była zimna. Poszliśmy leśnym szlakiem a później pojechaliśmy na jedzenie. 
El Yunque, las deszczowy

widok na las deszczowy

Wl Yunque


przemarznięci po kąpieli w wodospadzie


w świecie ludzi grubych, ale bez cellulitu


ja wypatrując tygrysów i małp. nie było jednak

hmm co to jest?

   Jak się okazało mojemu koledze, który jest tu siódmy tydzień nudzi się (ech, to życie przy hotelowym basenie, 300m od Morza Karaibskiego... też bym się nudziła, haha) i tak jak ja cieszył się z opcji pozwiedzania. Zauważyłam również,  że na pewno nie jest to babiarz, a raczej nieśmiała osoba, która do obcego nie zagada ot tak. Idąc za ciosem nasze kolejne spotkanie to była wycieczka do fabryki rumu Bacardi, który pochodzi z Puerto Rico, następnie udaliśmy się to Muzeum Sztuki Puerto Rico, na pizzę i do baru, bo było akurat ladies night, więc ja piłam cała noc za $5, choć drinki były bardzo słabe. 
fabryka Bacardi, drink powitalny. słaby

zwiedzamy


fabryka Bacardi

pani przewodniczka


jak zrobić drina?

z kumpelą na ploteczkach

 
Muzeum Sztuki Puerto Rico



w Muzeum Sztuki Puerto Rico

ekspozycja w Muzeum sztuki Puerto Rico

plaża i Ja

   Trzecia randka to była plaża, basen i jacuzzi. Kolega już na plażę przyszedł z butelką rumu haha to, to ja rozumiem. Jako, że jest to nieśmiały mężczyzna, nie doszło między nami nawet do pocałunku w ciągu żadnej z 3 randek haha Bardzo mi się z nim dobrze rozmawia, jako że ja lubię mówić, a on mówi, że dobrze mu się mnie słucha, więc myślę, że trochę jeszcze wspólnie pozwiedzamy. Zobaczę jak mi finanse na to pozwolą, bo takie czasy nastały, że trzeba raz na jakiś czas za siebie zapłacić, nie mam zamiaru na kimś non stop żerować, bo mi honor na to nie pozwala. Kolega jest pilotem samolotów transportowych, więc myślę, że na pewno sporo zarabia, a Ja jestem bezrobotną z Polski, ale swoimi przygodami i tak fascynuję większość ludzi. Żyję po swojemu i tyle. Moje życie jest  bogate, ale w przeżycia i przygody – mój wybór.  

   Puerto Rico ma piękną przyrodę. Poza tym jest tu tak silny wpływ USA, że nie ma aż takiego latino klimatu, jaki czułam w Ameryce Centralnej lub w Meksyku. Mimo wszystko cieszę się z mojej decyzji Siedzę teraz na tarasie w hotelu, jest upał, a powietrze jest ciężkie i pocę się. Jestem na Karaibach, poznaję świat, życie na Puerto Rico. Jedzenie mnie tak nie zaskakuje, jako ż na Manhattanie mieszkałam w portorykańskiej okolicy, więc już nie raz raczyłam się pieczonymi bananami, smażonym mięsem itp. Popisałabym jeszcze, ale pora iść na siłkę (zainwestowałam w karnet). 
Playa de Isla Verde

Playa de Isla verde

sztuka miasta

dzielnica Santurce, tu mieszkam

Santurce



Co dalej?

   Ok! Odpalam petardę. Mój kumpel, u którego mieszkam w NYC i zarazem najwięcej podróżująca osoba, jaką znam, czyli Nicky zapytał mnie już jakiś czas temu, czy zostałabym w listopadzie w Nowym Jorku i pomogła mu odnowić jedno z jego mieszkań, które wynajmuje. On podróżuje ciągle, więc rozmawialiśmy o tygodniu w listopadzie, tygodniu przerwy, później dwóch tygodniach i na koniec tygodniu pod koniec grudnia. Od razu i tak się zaoferowałam, że pomogę. To mój kumpel, I komu jak komu, ale jemu czuję sie zobligowana pomóc. Nicky to jedna z osób, na którą mogę liczyć w większości sytuacji. On znając mnie zaledwie 4 dni w 2014 roku zaoferował mi opcję mieszkania na Manhattanie w zamian za pomoc w jego biznesie. Aby wyprzedzić myśli niektórych czytelników, nie było, nie ma i nie będzie miedzy nami amorów, jesteśmy kumplami i tyle. Jako, że w listopadzie są moje urodziny i ze względu na ten remont „musiałabym” (haha co za poświęcenie z mojej strony) spędzić je w Nowym Jorku, Nicky postanowił zrobić mi prezent w podziękowaniu za pomoc przy remoncie. Kupił mi bilet do Los Angeles!!!! na koniec listopada z powrotnym z Las Vegas to Nowego Jorku na dzień przed Bożym Narodzeniem! Nie mogłam uwierzyć, że on na serio zrobił mi taki prezent, aż nie zobaczyłam wiadomości z biletem na moim mailu. W tym roku poza Świętem Dziękczynienia i Bożym Narodzeniem w Nowym Jorku, wygrzewaniem się na karaibskich plażach Puerto Rico, czeka mnie wizyta w Hollywood, plażach LA i w kasynach Las Vegas! Zastanawiam się nad podróżą nad Wielki Kanion i do Doliny Śmierci, bo to stosunkowo blisko od Vegas. Nadszarpnęłoby to mój topniejący budżet, ale z drugiej strony, życie jest jedno i może potrwać albo jeszcze tylko parę chwil, albo kilkadziesiąt lat, kto to wie, a młodości i zdrowia, które i tak zaczyna już trochę szwankować, co mnie niepokoi, nikt nie odda. Pewnie wybiorę się tam, mimo wszystko. 


      Cieszę się, że tak potoczyły się moje losy i ufam drodze, którą podążam. Na wszystko przychodzi właściwa pora, „stress less”, jak to mówią na Puerto Rico. Wróżba z chińskiego ciasteczka, które kupiłam 3 dni przed wylotem z Polski w markecie w Białymstoku, mówiła:
„Czeka Cię podróż, która przyniesie szczęście. Otoczysz się ludźmi, którzy pomogą Ci zdobyć duże pieniądze.” A chińskie ciasteczko przecież wie najlepiej, prawda?
dowód, że nie fantazjuję z tym ciasteczkiem

Bronx i Ja, Nowy Jork to stolica świata i to są fakty. Tu wszystko może się zdarzyć, nawet ja mogę zostać fotomodelką na Bronxie hehe