Atlanta znalazła się na trasie mojej podróży
wyłącznie z przyczyn praktycznych i logistycznych. Kupując bilety za dolara na
Mega Busa akurat musiałam zrobić 2 dni przerwy, bo nie było już biletów w tej
cenie na wcześniejsze dni, nie istniało również bezpośrednie połączenie do
Waszyngtonu z Florydy.
Mega Bus -starszy brat Polskiego Busa |
Poczytałam sobie trochę w Internecie o mieście i
uznałam, że może być interesująco, Właśnie w Atlancie tworzyła się ważna część amerykańskiej historii... historii walki o
równość ludności czarnoskórej. Tu urodził się Martin Luter King Jr., ale to nie wszystko. Tu została
stworzona marka Coca-Cola, tu swoją główną siedzibę ma CNN, a co więcej, ¾ amerykańskich
celebrytów pochodzi z Atlanty. Większość ludności jest czarnoskóra, więc
kultura hip hopu jest tu silnie rozwinięta, w USA panuje opinia, że w Atlancie
powstają najlepsze hip hopowe kawałki. Widziałam tam też wiele sklepów w
gadżetami w stylu blink blink.
Gangsta style :) Srebrne nakładki na zęby . |
Przybyłam wczesnym rankiem i zimno mnie
przeraziło. Pierwszy raz od opuszczenia Polski 13 stycznia poczułam prawdziwy północny chłód –to niemiłe
doświadczenie. Po raz kolejny znalazłam darmowy nocleg przez stronę couch
surfing. Tym razem było bardzo imprezowo, bo moim hostem był DJ o wenezuelskich korzeniach z miasta Maracaibo, Frankie.
Gdy przybyłam do jego mieszkania o 10 rano, mój host jeszcze był ożywiony po imprezie.
Frankie na stronie couchsurfing.org ma status ambasadora, co oznacza, że
gościł wiele osób i organizował spotkania lokalnych couchsurferów, czyli trafiłam
na osobę z dużym doświadczeniem. Frankie również podróżował sporo. Zabrał mnie
pierwszej nocy na szaloną imprezę, której końca nie pamiętam. Byliśmy najpierw
na grillu w parku, później przenieśliśmy się do klubu, gdy było jeszcze widno
na dworze, a wyszliśmy nie wiem kiedy, bo to już był czas niezakodowany w mej pamięci. Impreza była jak z jakiegoś gangsterskiego teledysku. Pamiętam dragg
queen show i tancerki erotyczne. Wszyscy wkładali im dolary za bieliznę. Mój
host dał mi też parę dolarów dla zabawy (swoich bym przecież na taką głupotę nie wydała) i też im wkładałam dolary. Muzyka mi się podobała, ogólnie to ciekawe doświadczenie. Te dolary wkładane za biustonosz jednej z tancerek to
ostatnia rzecz jaką pamiętam. Później się obudziłam, było już rano i bolała
mnie głowa. Tak powitała mnie Atlanta amerykańską hardcorową imprezą.
Następnego dnia Frankie zabrał mnie na
zwiedzanie miasta. Koleś pracuje mało i jak już coś to w nocy grając na imprezach,
więc miał dużo czasu, aby pokazać miasto. Stałam przy domu, w którym urodził
się Martin Luther King Jr, byłam w kościele, w którym przemawiał, stałam przy
grobie Margareth Mitchel, autorki książki Przeminęło z wiatrem, byłam na placu
upamiętniającym igrzyska w Atlancie, byłam w miejscu, gdzie powstała pierwsza
Coca Cola. Zwiedziłam główne ulice, pomniki, jednym słowem zaliczyłam kompletne
zwiedzanie miasta, wliczając w to kosztowanie typowej dla stanu Georgia kuchni. Kolejna noc była spokojniejsza, bo był to
poniedziałek i kluby nie były zapełnione. Poszlśmy do trzech na perę piwek/drinków/shotów i tyle. Miasto mi się tak spodobało, że chciałam tam zostać. Poznałam wiele świetnich osób na spotkaniu couch surfingu, tak jak w Miami. Już nawet zastanawiałam się, gdzie pracę znajdę.
W tym domu urodził się i spędził życie Martin Luther King Jr |
Grób Martina Luther Kinga Jr |
Spacerując ulicami miasta |
Baza dowodzenia CNN |
W Stanach panuje opinia, że Atlanta jest niebezpieczna,
ale ja mogę powiedziec, że to bujda. Po prostu większość ludzi tam jest czarnoskóra,
a w Stanach, jak już zdążyłam się przekonać, jest duża dyskryminacja rasowa, ale to
temat prawie że tabu, bardzo delikatny. Ludzie kojarzą Atlantę z
przestępczością, bo czarna ludność kojarzy się z przestępczością. Miasto jest bardzo nowoczesne, zarobki są dobre, koszty życia
tańsze niż w Nowym Jorku, pogoda dobra,
ciepło i przyjemnie. Czułam się w Atlancie jak przybysz z trzeciego świata.
Miałam wielkie szczęście, że trafiłam tak
tak dobrego człowieka na couchsurfingu jak Frankie. Tak pomocnej osoby dawno
na swojej drodze nie spotkałam. Samo dobro. Może to dlatego, że jest on z Wenezueli. Chyba rodzą sie tam dobrzy ludzie. Mieszkając w Benidormie na Costa Blanca w Hispzanii kolegowałam się z
pewnym chłopakiem z Wenezueli i teź był bezinteresownie pomocny (taka mała dygresja).
Mój host Frankie i nasz bardzo amerykański dinner w amerykańskim rozmiarze. |
Z Atlanty udałam się znów busem za dolara (jedyna 11 godzin drogi) do stolicy, czyli do Waszyngtonu, ale o tym w kolejnym poście :)
PS. Tak na marginesie chciałam dodać, że szczerze się cieszę, że sa osoby, które czytają mój blog. Doceniam, że znajdujecie na to czas i mam motywacje, aby pisać dalej. Życie pisze ten scenariusz :)
Rada
driftera na dziś:
To
powiedzenie jest w Stanach bardzo popularne i prawdopodobnie pochodzi ono
właśnie z tego kraju. JEŚLI ŻYCIE DAJE CI CYTRYNĘ, ZRÓB Z NIEJ LEMONIADĘ.
Złote myśli z baru "Church" w Atlancie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz