wtorek, 4 lutego 2014

Wśród Indian Kuna na wyspie Ukutupu

   Bardzo szybko okazało się, że odwiedzenie miejsca, które nie jest opisane w polskiej wikipedii to żaden wyczyn. Tym razem mieszkałam na wyspie, która nie wyświetla się na mapie w google!
   Panama ma pewien region autonomiczny, do którego przy wjeździe trzeba okazać paszport, jak na granicy. To region Kuna Yala zamieszkały przez Indian Kuna. Do ziem Kuna przynależy też 365 wysp , które zaczynają się na wysokości „połowy Panamy” i ciągną do terytorium Kolumbii. Wyspy są małe, niektóre mają nawet 20-30 metrów długości, poza tym tylko ludzie stąd znają ich dokładne położenie. Większości z nich nie ma na mapach google. 
wyspa Pelicanos

   Po niezbyt długich poszukiwaniach udało mi się odnaleźć wśród couchsurfingowej społeczności tylko jedną osobę mieszkającą na wyspach należących do Kuna Yala i to do tego rodowitego Indianina Kuna. Wyspa, na której mieszka Aurelio, mój kolejny gospodarz, nazywa się Wichub Wala i nie jest oznaczona na mapach. Tuż obok jest inna wyspa Ukutupu, gdzie nocowałam. Nie ma tam wielu udogodnień, jak wifi, ciepła woda, pralka itp. Prysznic to drewniana komórka trzymająca się na balach na morzu. W małym chlewiku stoi wielki baniak z słodką wodą i przecięta w połowie plastikowa pięciolitrowa butelka, która służy jako nabierak. Polewa się wodą, namydla i spłukuje. Woda ścieka przez szczeliny między deskami do morza. To przykład atrakcji na wysepkach archipelagu San Blas. Co ciekawe pobyt w takim miejscu kosztuje 60 dolarów na noc! Indianie Kuna zarabiają na czym się da, ale o tym później, bo to dłuższy temat, który mnie dosyć irytuje.
mój apartament, który turystę kosztuje 60 $ (ja oczywiście za darmo)

   Po kolei. W wielkim skrócie, jak żyje indiański naród Kuna Yala (z tego może kiedyś zrobię artykuł, bo dowiedziałam się dużo rzeczy, których nie usłyszałam nigdy podczas dwóch lat magisterki na latynoamerykanistce, więc warto się podzielić informacjami).
   Indianie Kuna mają dużą autonomię, którą wywalczyli sobie w 1925 roku drogą rewolucji. Obecnie państwo Panama nie wtrąca się za bardzo w życie w tym regionie.
   W kulturze Kuna kobieta pełni ważniejszą rolę od mężczyzny. Gdy para bierze ślub, mąż przeprowadza się do domu żony i jej rodziny. Córki dziedziczą w pierwszej kolejności. Mężczyzna pracuje, ale kobieta trzyma kasę. Nawet jeśli mąż zarobił więcej niż zwykle, oddaje wszystko żonie i ona wydziela mu pieniądze. Zasady życia Indian Kuna to fenomen.
   Kobiety noszą stroje tradycyjne, jeśli tego chcą. Musza jednak mieć ścięte krótko włosy, aby je nosić. Wskazany jest też złoty kolczyk w przegrodzie nosowej. Mężczyźni ubiegają się w stylu europejskim.
   Każda wyspa ma swoją radę, "mini" parlament i może wprowadzać własne prawa.
   Wjazd na terytorium Kuna Yala kosztuje 10 dolarów, przebywanie w każdym porcie, z którego płynie się łódką wymaga opłaty „portowej” 2 dolarów. Wiele w wysp posiada plaże, które są prywatne, należy zapłacić 2 dolary za przebywanie na plaży. Za zrobienie zdjęcia ze zbliżenia trzeba poza pozwoleniem danej osoby zapłacić 1 dolara. Indianie Kuna pokazują swoje tradycyjne życie turystom traktując samych siebie jak zwierzęta w zoo motywując się zielonym dolarem. Mole, czyli haftowane części bluzki, które wyrabiają, sprzedają w większości Chińczykom po 150-300 dolarów za sztukę. Najdroższe wyroby osiągają cenę nawet 400 dolarów (wciąż pokazując turystom swoje biedne życie z wodą z beczki).
   Wyspy, na których mieszkają Indianie Kuna lub są ich właścicielami słyną z najlepszych plaż na świecie. W wielu rankingach top 10 najpiękniejszych plaż na świecie można znaleźć panamskie wyspy archipelagu San Blas.


Teraz i tym, co mnie tam spotkało.
   Czekając na Aurelio w porcie parę godzin poznałam wiele osób. Pierwszą poznaną osobą był Manu, który po 5 minutach znajomości powiedział „Może dasz mi swój facebook, tak na wypadek, gdybyś chciała wyjść za mnie za mąż”. Oczywiście śmiałam się z tego, ale za tym tekstem stoi głębszy temat, o którym słyszałam już parę historii. Indianie, i nie tylko Kuna, ale tak tamo z Boliwii, Peru itp. próbują znaleźć sobie żony Europejki lub Amerykanki, aby rozkręcić biznes. Mój kolega Manu opowiedział mi, jak na sąsiedniej wyspie pewien Kuna ożenił się z Hiszpanką. On miał ziemie, ona miała pieniądze. Zbudowali hotel za jej pieniądze na jego ziemi i teraz żyje im się całkiem dobrze.
Oto Manu. Trzeba przyznać, że pasujemy do siebie.

   Było śmiesznie, aż do momentu, gdy miałam przyjemność poznać Sekretarza ds. Turystyki Narodu Kuna. Rola tego człowieka jest podobna do roli oficera wyższej rangi, stróża porządku społecznego. Gdy siedziałam na ławce w 4 Indianami i kierowcą jeepa organizującego wycieczki popijając wodę z kokosa, opowiadając o Polsce i słuchając ich historie nie było to typowe turystyczne zachowanie.
mój boysband z portu Tupile

   Turysta powinien dotrzeć do portu, zapłacić 2 dolary i odpłynąć łódką. Ja byłam tam jedyną osobą, która nie płaciła za pobyt. Pan sekretarz początkowo się zdenerwował, musiałam dać mu numer telefonu do Aurelio, wytłumaczyć, czemu tu jestem itp. Powiedziałam więc, że przygotowuję się do doktoratu ze studiów latynoamerykańskich w jednej z najlepszej instytucji naukowych Europy Wschodniej (dobra reklama to połowa sukcesu) i że nie mam nawet ubezpieczenia ani nie czuję zagrożenia, bo, jak odpowiadam zawsze, angelitos me quidan bien, czyli aniołki się dobrze mną opiekują. Trochę przekonało to sekretarza, który zaczął opowiadać, jak to był na stypendium w Rosji w czasie studiów i nawet umie mówić po rosyjsku. Powiedział też, że w Polsce mieszka pewien Indianin Kuna, który 30 lat temu poleciał do Polski studiować i tam został. Jak wrócę, to postaram się go odnaleźć. Trzeba dodać, że już od kilku osób usłyszałam o wyjazdach na stypendia do Polski, Ukrainy, Rosji za komuny. Jakieś 2 tygodnie temu rozmawiałam z nauczycielką w Kostaryce, która pochodziła z Ekwadoru i też była na stypendium w Europie Wschodniej 25 lat temu.
ja i Pan Sekretarz

   Gdy Aurelio, trzydziestoletni Indianin Kuna, absolwent turystyki w Panama City, prowadzący obecnie rodzinny biznes hotelowy, zabrał mnie na swoją wyspę. Szczerze się bałam, bo nigdy wcześniej nikt nie prowadził motorówki na pełnym morzu tak jak on.
Aurelio i ja
   Cała byłam mokra od słonej wody, bo motorówka wiele razy podskakiwała na falach. Później przekonałam się, że wszyscy tu prowadzą motorówki w ten sposób. Pierwszy dzień był edukacyjny. Aurelio opowiadał mi cały czas o zwyczajach Kuna i tym, jak żyją. Pokazał mi swoją wyspę i kilka sąsiednich. Opowiedział trochę o sobie i przedstawił swoją rodzinę, od dziadka zaczynając, a kończąc na malutkich siostrzeńcach i zwierzętach. Drugiego dnia, już za dorzuceniem się do paliwa, jego znajomi zabrali mnie wraz z grupą panamskich turystów na plażowanie na paru innych wyspach. Co tu mówić, plaże jak w raju, chaty z liści palmowych, brak prądu i kontaktu z cywilizacją oraz węszący dolar Indianie Kuna w pięknych strojach plus turyści.
   Najlepszym doświadczeniem numer 2 było poznanie papugi o imieniu Feni, która nie chciała mnie opuścić i tylko, gdy jedna ręka mi zaczynała drętwieć to podstawiałam jej drugą, aby się przesiadła.
Feni i ja

   Pozytywnym doświadczeniem numer 1 było poznanie Itana i Kaytleen, kuzynostwa Aurelio, którzy mieli jeszcze tę dziecięcą dobroć i naiwność. Dziesięcioletnia dziewczynka pierwszego dnia zobaczyła, że mam paznokcie pomalowane na biało i na drugi dzień przyniosła mi prostą bransoletkę zrobioną z kawałka posplatanej nitki w białym kolorze. Będę nosić ją na szczęście, choć już jest szara, bo wiem, że szczery prezent to dobra energia. Dzieciaki dorwały się do moich kosmetyków i zaczęła się zabawa w salon piękności. Później przyszła pora na zabawę aparatem, który najmniejszy kuzyn trochę zepsuł wpychając palce w przesłonę obiektywu. Mam nadzieję, że jakieś ze zdjęć, które dzieci same sobie zrobiły, uda mi się kiedyś sprzedać i ta strata okaże się inwestycją. Opowiadałam cierpliwe o zimie, gdy Kaytleen mówiła rozczarowana, że u nich nigdy morze nie zamarzło. Było to urocze.
salon piękności Kuna Yala

   Mogę powiedzieć, że wizyta u Indian Kuna było unikalnym doświadczeniem. Nie chciałabym jednaj spędzić tam, powiedzmy, całego tygodnia. Ciężko zasnąć w pokoju na balach, gdzie fale w nocy są tak silne, że wydaje się, że jest burza. To inne życie, prawdziwe i piękne, ale nie moje. Szczególnie, że jako osoba niepłacąca, obserwowałam, jak to wygląda. Tradycja pięknej, zachowanej, odmiennej kultury i dolar szeleszczący w tle.  
   To zdjęcie idealnie przedstawia współczesnych Indian Kuna. Nic dodać, nic ująć.

   Po raz pierwszy od 3 tygodni piszę z lekkim, to znaczy 2-dniowym opóźnieniem. Od Indian wróciłam 2 dni temu. Teraz przebywam znów w Panama City, więc nie będę drugi raz opisywać tego samego miejsca. Jako młoda, głodna życia kobieta, niezależna, lubiąca iść w nieznane, a no i bardzo skromna oczywiście (hehehe bo w Polsce każdy chwalony człowiek udaje, że to nieprawda i nie zasługuje na słowa uznania, a skromność to wielka cnota) uległam drobnemu zachwianiu emocjonalnemu, przez co straciłam kilka dni na nic nie robienie. Jak pisałam w poście o Panama City kilka dni temu, przyczepił się do mnie jak rzep do psiego ogona pewien młodzieniec z USA i trochę mu odbiło. Jego obecność spowolniła moją podróż, bo zamiast działać i podbijać świat, podbiłam chyba serce Bogu ducha winnego człowieka. Oto przykład radosnej twórczości mojego kolegi.
Miało być "Wiele jest kwiatów w dżungli, ale ty jesteś tym jedynym o najjaskrawszych kolorach" ale google translator jak zawsze tłumaczy genialnie i tak przetłumaczył z angielskiego hahahh

1. mój kolega śmiejący się z mojego akcentu. Co ja poradzę, że tego "t" angielskiego nigdy nie potrafiłam wymówić
2. metafora relacji międzyludzkich, czyli zabawa w kotka i myszkę, w którą bawią się ludzie na całym świecie
   Poza tym naprawdę Panama City jest świetna, stolica, gdzie wciąż jest lato, ludzie dbają o swój tryb życia oraz nie są zgorzkniali i jedzenie jest smaczne.
magiczne miasto Panama


Rada z życia driftera na dziś:
ZAWSZE PYTAJ O RADY. Nie ma lepszego źródła informacji niż rozmowa. Podczas mojej podróży masa decyzji dotyczących trasy, miejsc zatrzymania czy taniego transportu zapadła spontanicznie ze względu na cenne sugestie. Kto pyta nie błądzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz