Po powrocie w wysp San Blas planowałam
spędzić w Panama City góra 2 dni. Potrzebowałam tego czasu na napisanie
artykułu o Manuelu Noriedze, byłym dyktatorze panamskim. Poza podróżowaniem mam
w życiu plan B, plan C, plan D… do jednego w tych planów potrzebny mi jest ten
artykuł. W teorii przerwanie powróży na pewien czas, skoncentrowanie się na
mało rozrywkowym i mało ekscytującym zajęciu dla dobra własnej przyszłości
wydaje się takie proste. W praktyce nie. Artykuł był głównym powodem utknięcia
w stolicy i bez happy endu artykuł po dziś dzień tekst jest jeszcze na etapie
tworzenia, jakieś dopiero 40% pracy za mną.
Początkowo 3 dni obwiniałam mojego
amerykańskiego kolegę o niepisanie artykułu. Temperatura ponad 35 stopni od rana też nie
skłaniała do naukowych przemyśleń. Gdy mój kumpel wrócił do Kalifornii 5 lutego, miałam
ambitny plan szybkiego napisania i pojechania w kolejne miejsce. Wstałam wcześniej,
zjadłam normalne śniadanie, punkt 9, połączenie z wifi jest i... pisze do mnie
kolega z hostelowej recepcji w swoim dniu wolnym, czy może miałabym ochotę
wybrać się na city tour w grupą turystów z Argentyny. Jak się okazało poza
pracą na recepcji mój ziomek rozwijał ze swoim kolegą mały biznesik, a
mianowicie wycieczki po mieście i okolicach busem wraz z przewodnikiem, czyli
właśnie tym kolegą. Nie muszę dodawać, że pojechałam za darmo. Argentyńczycy
zapłacili 90 euro. Różnych znajomości spodziewałam się w podróży, ale
zawiązania unii sowieckiej w Panamie jednak nie. Mój kumpel z recepcji Vladimir
to pół Ukrainiec –pół Panamczyk, a Filip to pół Rosjanin –pół Panamczyk i ja jako
Polka w duszą, zachowaniem w stylu bardzo latino rozumieliśmy się od pierwszego
słowa i uśmiechu. To było świetne uczucie, jakby ktoś wymawiał moje myśli i cytował moje
poglądy. Jednak nie ma to tamto, My
Słowianie jesteśmy wielką rodziną! Warto wyjaśnić skąd taki mix narodowy. Historie
moich dwóch amigos są prawie identyczne. Ich ojcowie wyjechali w czasie studiów
na stypendia naukowe do krajów sowieckich i tak poznali mamy moich kumpli.
Filipp, Vladimir i parka z Argentyny |
Gdy
siedziałam kilka dni później z Filipem na murku, patrząc się na drapacze chmur i
zatokę w temperaturze jak w piekle, albo przynajmniej jak w lipcu na Kanarach,
a on opowiadał mi, jak mama rodem z Sankt Petersburga przez lata, tu w Panamie,
gotowała mu barszcz, gołąbki czy pierogi, nie mogłam się nadziwić. Jednak
można! Polskim latem moje ziomki robią Eurotrip i już zaprosiłam ich do Polski.
Jak oczy im się świeciły ze szczęścia, gdy im opowiadałam, że w Warszawie w
klubach z muzyką latynoską grupki Polek czekają, aby poćwiczyć salsę lub
bachatę w parze. Latynosi obtańcowują wszystkie po kolei, bo Polacy na
imprezach tanecznych koncentrują się na piciu piwa przy barze (przepraszam
mniejszość czytelników bloga płci męskiej, którzy tańczą w klubach latino). Według
relacji Vladimira i Filipa w Panamie jest walka między facetami, który wyciągnie
pierwszy dziewczynę do tańca. Tu jest więcej mężczyzn, stąd konkurencja. Jak mi
powiedzieli, gdy się wchodzi do klubu, trzeba działać szybko, bo się zostanie
bez dziewczyny. Tu mi się oczy świeciły.
Następnego dnia, znów postanowiłam wziąć
się za artykuł. Uznałam, że hostel pełen ciekawych ludzi nie sprzyja pracy
naukowej i wybrałam się do Biblioteki Narodowej. Wyruszyłam o godzinie
pierwszej, no ale pojechałam z Filipem na obiad, do obiadu dołączyło kilka browarków
i chęć do pracy minęła. Pojechaliśmy zobaczyć dom, w którym mieszkał słynny
dyktator, ale okazało się, że 2 tygodnie temu go zburzono.
Kto to Noriega?
(dla osób, które pierwszy raz słyszą to nazwisko)
Manuel Noriega to
człowiek –historia, więzień wojenny Stanów Zjednoczonych. Od ponad 20 lat
przebywa w więzieniach, najpierw na Florydzie, później we Francji, a teraz w
rodzinnej Panamie. W latach 70. był tajnym szpiegiem CIA, ale jednocześnie
pomagał kolumbijskim bossom z kartelu w Medelin szmuglować narkotyki do USA. Grał
na dwa fronty będąc oficjalnie generałem. Jedni i drudzy płacili mu krocie.
Prał brudne pieniądze, inwestując w mieszkania w Paryżu. Był dyktatorem Panamy, ma kilka (-naście, -dziesiąt, -set) żyć na sumieniu. Rządził krajem fałszując
kolejne wybory. Inwazja USA na Panamę miała na celu aresztowanie jednego człowieka,
właśnie Noriegi. Lubił życie towarzyskie, przepych i prostytutki. O tym
szachraju powstał nawet film Noriega –Wybraniec
Boży. Żeby tak przeżyć życie jak on, trzeba mieć zarówno szczęście jak i
pecha, a także być inteligentnym i ambitnym. Ok, koniec lekcji historii na
dziś.
delikwent historii :El Man" Noriega |
Wracając do tematu. Do biblioteki zaszliśmy na
5 minut , bo i tak już prawie była pora zamknięcia i wybraliśmy się do parku
imienia generała zamordowanego przez Noriegę. Rozmowa zeszła na tematy
historyczne, czemu cały świat nie lubi Rosjan, czemu Polacy nie lubią Rosjan,
temat Ukrainy… Lubię sobie tak pogadać, ale w taki sposób nie książkowy, aby
nie było to nudne. No i się udało, bo rozmówca Filip miał i wiedzę i nie
przynudzał. Efekt: kolejny dzień bez znacznego postępu w artykule.
W końcu już głos
wewnętrzny zaczął mnie męczyć i następnego dnia pojechałam sama do Biblioteki Narodowej
poznając przy okazji nową część Panama City (kawałek był to tej biblioteki do
przebycia) i jeszcze bardziej uświadamiając sobie, że lubię to miasto.
Napisałam sporo, ale zgłodniałam i była 5 (a po ciemku w Ameryce Centralnej
przemieszczanie się po jakimkolwiek miejscu nie jest rekomendowane młodym dziewczynom),
więc skończył się czas twórczy.
Dni mijały i w końcu uznałam, że i tak
ten artykuł potrzebuje jeszcze czasu, i narobiłam zdjęć stronom gazet w
bibliotece i 10 lutego pojechałam do miasta David na północy. Podróżując
transportem publicznym w Ameryce Centralnej (poza długodystansowymi busami
międzynarodowymi) można się nauczyć pokory i poćwiczyć cierpliwość. Odlazd o 13, a kierowca o 14 się
zjawia, a o tam, nikt mu nawet słowa nie powie. Postój na posiłek 30 minut, 40
minut przed celem podróży: no pasa nada
(nic ma problemu). Suma sumarum dotarłam jakąś godzinę przed zmrokiem do
hostelu.
O mieście David:
W mieście jest wielkie więzienie,
gdzie 80% osób ma problem z narkotykami, to może wyjaśniać brak poczucia bezpieczeństwa i obecność pandillas (gangów). W mieście są aż 4, tak zwane zonas rojas, czyli strefy, gdzie turysta (ani nie turysta po zmroku) nie powinien się zapuszczać. Miasto nie powala też krajobrazem.
mój hostelowy pokój 8-osobowy |
pokój od środka, to się nazywa samo życie |
Rano się obudziłam
w domku na balach bez okien i zamka w drzwiach i zdecydowałam, że jadę dalej. Powodem
było też chęć nadrobienia straconego czasu przez utknięcie w Panama City. Uznałam,
że jedna noc w David wystarczy i wracam do Kostaryki. Spędziłam kolejny dzień w kilku autobusach, ćwicząc swoją
cierpliwość. Byłam już na krawędzi i nawet już przestałam być miła dla ludzi,
którzy mnie zagadywali (a tam każdy każdego zagaduje). Uświadomiłam sobie, że jeśli mam do przebycia odcinek 250-300 km w ciągu dnia to muszę wstać o 6 rano, jeśli chcę przed zmrokiem znaleźć jeszcze hostel.
Tak to życie
płynie moi kochani. Pamana mi się spodobała i szczerze czuję ten
kraj mimo wad. Jeśli jakimś cudem (jeszcze nie wiem jakim, ale wierzę w cuda) uda
mi się zdobyć extra fundusze na przedłużenie mojej podróży, to wrócę do Panamy w
podskokach.
na granicy panamsko -kostarykańskiej Paso Canoas |
Dodam jeszcze
radę driftera na dziś (krótko i na temat tym razem):
UŚMIECHAJ SIĘ,
a.. po prostu będzie Ci się łatwiej żyło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz