środa, 12 lutego 2014

Utknęłam w Panamie na własne życzenie, daję temu państwu “Lubię to!”

      Po powrocie w wysp San Blas planowałam spędzić w Panama City góra 2 dni. Potrzebowałam tego czasu na napisanie artykułu o Manuelu Noriedze, byłym dyktatorze panamskim. Poza podróżowaniem mam w życiu plan B, plan C, plan D… do jednego w tych planów potrzebny mi jest ten artykuł. W teorii przerwanie powróży na pewien czas, skoncentrowanie się na mało rozrywkowym i mało ekscytującym zajęciu dla dobra własnej przyszłości wydaje się takie proste. W praktyce nie. Artykuł był głównym powodem utknięcia w stolicy i bez happy endu artykuł po dziś dzień tekst jest jeszcze na etapie tworzenia, jakieś dopiero 40% pracy za mną.
      Początkowo 3 dni obwiniałam mojego amerykańskiego kolegę o niepisanie artykułu. Temperatura ponad 35 stopni od rana też nie skłaniała do naukowych przemyśleń. Gdy mój kumpel wrócił do Kalifornii 5 lutego, miałam ambitny plan szybkiego napisania i pojechania w kolejne miejsce. Wstałam wcześniej, zjadłam normalne śniadanie, punkt 9, połączenie z wifi jest i... pisze do mnie kolega z hostelowej recepcji w swoim dniu wolnym, czy może miałabym ochotę wybrać się na city tour w grupą turystów z Argentyny. Jak się okazało poza pracą na recepcji mój ziomek rozwijał ze swoim kolegą mały biznesik, a mianowicie wycieczki po mieście i okolicach busem wraz z przewodnikiem, czyli właśnie tym kolegą. Nie muszę dodawać, że pojechałam za darmo. Argentyńczycy zapłacili 90 euro. Różnych znajomości spodziewałam się w podróży, ale zawiązania unii sowieckiej w Panamie jednak nie. Mój kumpel z recepcji Vladimir to pół Ukrainiec –pół Panamczyk, a Filip to pół Rosjanin –pół Panamczyk i ja jako Polka w duszą, zachowaniem w stylu bardzo latino rozumieliśmy się od pierwszego słowa i uśmiechu. To było świetne uczucie, jakby ktoś wymawiał moje myśli i cytował moje poglądy. Jednak nie ma to tamto, My Słowianie jesteśmy wielką rodziną! Warto wyjaśnić skąd taki mix narodowy. Historie moich dwóch amigos są prawie identyczne. Ich ojcowie wyjechali w czasie studiów na stypendia naukowe do krajów sowieckich i tak poznali mamy moich kumpli.
Filipp, Vladimir i parka z Argentyny

      Gdy siedziałam kilka dni później z Filipem na murku, patrząc się na drapacze chmur i zatokę w temperaturze jak w piekle, albo przynajmniej jak w lipcu na Kanarach, a on opowiadał mi, jak mama rodem z Sankt Petersburga przez lata, tu w Panamie, gotowała mu barszcz, gołąbki czy pierogi, nie mogłam się nadziwić. Jednak można! Polskim latem moje ziomki robią Eurotrip i już zaprosiłam ich do Polski. Jak oczy im się świeciły ze szczęścia, gdy im opowiadałam, że w Warszawie w klubach z muzyką latynoską grupki Polek czekają, aby poćwiczyć salsę lub bachatę w parze. Latynosi obtańcowują wszystkie po kolei, bo Polacy na imprezach tanecznych koncentrują się na piciu piwa przy barze (przepraszam mniejszość czytelników bloga płci męskiej, którzy tańczą w klubach latino). Według relacji Vladimira i Filipa w Panamie jest walka między facetami, który wyciągnie pierwszy dziewczynę do tańca. Tu jest więcej mężczyzn, stąd konkurencja. Jak mi powiedzieli, gdy się wchodzi do klubu, trzeba działać szybko, bo się zostanie bez dziewczyny. Tu mi się oczy świeciły.

      Następnego dnia, znów postanowiłam wziąć się za artykuł. Uznałam, że hostel pełen ciekawych ludzi nie sprzyja pracy naukowej i wybrałam się do Biblioteki Narodowej. Wyruszyłam o godzinie pierwszej, no ale pojechałam z Filipem na obiad, do obiadu dołączyło kilka browarków i chęć do pracy minęła. Pojechaliśmy zobaczyć dom, w którym mieszkał słynny dyktator, ale okazało się, że 2 tygodnie temu go zburzono.

Kto to Noriega? (dla osób, które pierwszy raz słyszą to nazwisko)
Manuel Noriega to człowiek –historia, więzień wojenny Stanów Zjednoczonych. Od ponad 20 lat przebywa w więzieniach, najpierw na Florydzie, później we Francji, a teraz w rodzinnej Panamie. W latach 70. był tajnym szpiegiem CIA, ale jednocześnie pomagał kolumbijskim bossom z kartelu w Medelin szmuglować narkotyki do USA. Grał na dwa fronty będąc oficjalnie generałem. Jedni i drudzy płacili mu krocie. Prał brudne pieniądze, inwestując w mieszkania w Paryżu. Był dyktatorem Panamy, ma kilka (-naście, -dziesiąt, -set) żyć na sumieniu. Rządził krajem fałszując kolejne wybory. Inwazja USA na Panamę miała na celu aresztowanie jednego człowieka, właśnie Noriegi. Lubił życie towarzyskie, przepych i prostytutki. O tym szachraju powstał nawet film Noriega –Wybraniec Boży. Żeby tak przeżyć życie jak on, trzeba mieć zarówno szczęście jak i pecha, a także być inteligentnym i ambitnym. Ok, koniec lekcji historii na dziś.
delikwent historii :El Man" Noriega

   Wracając do tematu. Do biblioteki zaszliśmy na 5 minut , bo i tak już prawie była pora zamknięcia i wybraliśmy się do parku imienia generała zamordowanego przez Noriegę. Rozmowa zeszła na tematy historyczne, czemu cały świat nie lubi Rosjan, czemu Polacy nie lubią Rosjan, temat Ukrainy… Lubię sobie tak pogadać, ale w taki sposób nie książkowy, aby nie było to nudne. No i się udało, bo rozmówca Filip miał i wiedzę i nie przynudzał. Efekt: kolejny dzień bez znacznego postępu w artykule.
   W końcu już głos wewnętrzny zaczął mnie męczyć i następnego dnia pojechałam sama do Biblioteki Narodowej poznając przy okazji nową część Panama City (kawałek był to tej biblioteki do przebycia) i jeszcze bardziej uświadamiając sobie, że lubię to miasto. Napisałam sporo, ale zgłodniałam i była 5 (a po ciemku w Ameryce Centralnej przemieszczanie się po jakimkolwiek miejscu nie jest rekomendowane młodym dziewczynom), więc skończył się czas twórczy.
      Dni mijały i w końcu uznałam, że i tak ten artykuł potrzebuje jeszcze czasu, i narobiłam zdjęć stronom gazet w bibliotece i 10 lutego pojechałam do miasta David na północy. Podróżując transportem publicznym w Ameryce Centralnej (poza długodystansowymi busami międzynarodowymi) można się nauczyć pokory i poćwiczyć cierpliwość. Odlazd o 13, a kierowca o 14 się zjawia, a o tam, nikt mu nawet słowa nie powie. Postój na posiłek 30 minut, 40 minut przed celem podróży: no pasa nada (nic ma problemu). Suma sumarum dotarłam jakąś godzinę przed zmrokiem do hostelu.

O mieście David:
W mieście jest wielkie więzienie, gdzie 80% osób ma problem z narkotykami, to może wyjaśniać brak poczucia bezpieczeństwa i obecność pandillas (gangów). W mieście są aż 4, tak zwane zonas rojas, czyli strefy, gdzie turysta (ani nie turysta po zmroku) nie powinien się zapuszczać. Miasto nie powala też krajobrazem.

mój hostelowy pokój 8-osobowy


pokój od środka, to się nazywa samo życie 

      Rano się obudziłam w domku na balach bez okien i zamka w drzwiach i zdecydowałam, że jadę dalej. Powodem było też chęć nadrobienia straconego czasu przez utknięcie w Panama City. Uznałam, że jedna noc w David wystarczy i wracam do Kostaryki. Spędziłam kolejny dzień  w kilku autobusach, ćwicząc swoją cierpliwość. Byłam już na krawędzi i nawet już przestałam być miła dla ludzi, którzy mnie zagadywali (a tam każdy każdego zagaduje). Uświadomiłam sobie, że jeśli mam do przebycia odcinek 250-300 km w ciągu dnia to muszę wstać o 6 rano, jeśli chcę przed zmrokiem znaleźć jeszcze hostel.

Tak to życie płynie  moi kochani. Pamana mi się spodobała i szczerze czuję ten kraj mimo wad. Jeśli jakimś cudem (jeszcze nie wiem jakim, ale wierzę w cuda) uda mi się zdobyć extra fundusze na przedłużenie mojej podróży, to wrócę do Panamy w podskokach.
na granicy panamsko -kostarykańskiej Paso Canoas


Dodam jeszcze radę driftera na dziś (krótko i na temat tym razem):

UŚMIECHAJ SIĘ, a.. po prostu będzie Ci się łatwiej żyło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz