Nic dodać, nic ująć. Bałkany to
najbardziej fascynujący i nieokiełznany region Europy. Wypad do Macedonii tylko
mnie w tym utwierdził. Wróciłam wypoczęta jak po wizycie w salonie spa. Pierwszy raz
byłam w tym państwie, dlatego tym bardziej mnie cieszy to doświadczenie. Nie
była to jakaś wielka wyprawa, ale czterodniowy przerywnik od Londynu. Znalazłam
tanie bilety z Wizzair - 23 funty za podróż w dwie strony z Luton do Ohrid. Moja
kumpela Ilona zdecydowała się ze mną wybrać, więc czemu by nie, poleciałyśmy we
dwie. Świetny nocleg znalazłam na stronie airbnb. Za ładny i zadbany
apartament, to jest pokój łączony z aneksem kuchennym, z łazienką i małym
korytarzykiem w samym centrum miasta, z wifi i kablówką zapłaciłyśmy 28 funtów
za 2 osoby za trzy noce, czyli 4,66 funta za osobę za noc (jakieś 26 zł) J Warunki iście hotelowe za taką cenę,
bardzo nam się poszczęściło. Tyle szczęścia nie miałyśmy już co do pogody, bo
jak zwykle, tam gdzie my, tam deszcz. Normalnie o tej porze roku w Macedonii
jest ładna pogoda 20-25 stopni C, ale akurat przez parę dni padał deszcz i
temperatura wahała się pomiędzy 11 - 14 stopni. Wymarzłyśmy się porządnie. Aby
sobie odbić te chłody jadłyśmy dużo pysznego lokalnego jedzenia i popijałyśmy
lokalne trunki w bardzo przystępnych, jeszcze tańszych niż w Polsce cenach.
Jako że Macedonia statystycznie jest
najmniej popularną destynacją turystyczną w Europie, zrobię małe wprowadzenie
na temat miasteczka Ochryd (Ohrid) i Jeziora Ochrydzkiego. Ochryd ma 40
tysięcy mieszkańców i jest najbardziej turystycznym miejscem w Macedonii, ma
365 cerkwi, po jednej na każdy dzień w roku. Prawosławni, katolicy i muzułmanie
żyją tu w zgodzie, a w czasie wojen bałkańskich w latach 90. ubiegłego wieku
Ochryd nie ucierpiał. Ze względu na piękną, wiekową architekturę miasteczko
wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Z kolei Jezioro Ochrydzkie
to wodna granica między Macedonią i Albanią. Jest to najgłębsze jezioro na
Bałkanach (286 metrów głębokości!). Prawda, że brzmi to interesująco i
zachęcająco? J
Wylatywałyśmy trochę
niewyspane, ale w dobrym humorze. Ja jak zwykle na wyjazdach miałam
„stylóweczkę” dopracowaną w każdym detalu hahaha
Na lotnisku naszym pierwszym
skojarzeniem było to, że Macedonia to jak Polska 10 lat wstecz. Ilona ładnie
podsumowała wysiadając z samolotu „A mówią, że Polsce Unia nic nie dała” i ja
jej przytaknęłam, bo patrząc naokoło miałam identyczne wrażenie. Lotnisko było
małe, a przy nazwie Lotnisko Św. Apostoła Pawła widniała ikona świętego.
Autobusem dotarłyśmy do centrum. Zaopatrzyłyśmy się w lokalną walutę – denary.
14 denarów to 1 zł.
Wysiadłyśmy w centrum i zobaczyłyśmy
malownicze miasteczko położone w dolinie nad samym jeziorem. Pierwszego dnia
lał deszcz, zostawiłyśmy więc nasze rzeczy w wynajmowanym mieszkanku i
poszłyśmy zjeść. 2 godziny tak jadłyśmy w polecanej przez lokalsów restauracji
Belweder. Zapłaciłyśmy 1450 denarów, czyli 104 zł, czyli 17,50 funtów za: zupę
cebulową, zupę rybną, spaghetti z krewetkami, kurczaka w sosie z frytkami i
sałatką, 2 porcje ciasta i butelkę wina łącznie! Hahaha taniej już chyba się nie da, humory
nam dopisywały. Byłyśmy zmęczone, więc poszłyśmy spać na jakieś 16 godzin.
Odczułyśmy wielką różnicę pomiędzy powietrzem londyńskim i ochrydzkim. Było tam takie
świeże i czyste powietrze jak u mnie na wiosce na Podlasiu a nawet lepsze.
Czułyśmy się jak na odnowie biologicznej w sanatorium.
Następnego dnia rześkie i wypoczęte
zwiedzałyśmy miasto. Wciąż było chłodno i czasem padało, ale już nie tak mocno.
Miasteczko Ochryd jest jak z obrazka, zachwycałam się tak, jakbym pierwszy raz
w życiu na wakacjach była. Przeszłyśmy się kładką wzdłuż wybrzeża jeziora, a taże
zobaczyłyśmy cerkiew Św. Sofii.
Weszłyśmy też w wyższe partie miasta. Miejscowi
naprawdę muszą mieć dobrą kondycję. Zawsze mam szacunek do ludzi, którzy
mieszkają na górskich terenach, gdzie często nie można wjechać autem i muszą
codziennie wchodzić pod górkę po kamiennych chodnikach.
Te spacery nas zmęczyły, więc zrobiłyśmy
mały przerywnik na jedzonko. Zamówiłam tradycyjną lokalną sałatkę szopską
(ogórek, pomidor, cebula, ser) i bardzo popularną w Mecedonii potrawę o nazwie
Travce-gravce, czyli pieczoną fasolkę z dodatkiem papryki, cebuli i oleju,
bardzo smaczną i sycącą.
Spróbowałyśmy też lokalnych trunków, macedońskiego
piwa Lasko i Mestiki, czyli lokalnego trunku o anyżowym aromacie, które pije
się do jedzenia tak jak greckie ouzo. Mestica ma 43-45%, miesza się kieliszek
mestiki z wodą, wtedy woda nabiera mętnego białego koloru. Można też pić ten
trunek sam z lodem, ale ja wolę zdecydowanie wersję long drink.
Pospacerowałyśmy jeszcze trochę brzegiem
jeziora aż przegoniła nas ulewa.
W ramach wieczornej przekąski zjadłyśmy pyszne
miejscowe oliwki i popijałyśmy popularne w Ochrydzie Ouzo de plomari. Tu
podzielę się ciekawostką na temat Macedonii. Obowiązuje tu prawny zakaz sprzedaży alkoholu
po godzinie 19. Oczywiście wiedziałyśmy o tym, ale udawałyśmy, że nie wiemy,
gdy kupowałyśmy ouzo o 9 wieczorem. Działa to tak, alkohol w rzeczywistości
można kupić w małych sklepikach (nie w supermarkecie) i po prostu sklepowa nie
wbija tego na kasę. Takie sprzedawanie alkoholu po godzinie 19 „pod ladą” to
powszechna praktyka.
Następnego dnia pogoda było o wiele
lepsza, więc zwiedzanie było o niebo przyjemniejsze. Poszłyśmy do paru cerkwi i
było interesująco. W jednej z nich pewna mieszkanka Ochrudu opowiedziała nam legendę
cerkwi. Cerkiew Bogurodzicy podobno jest przeklęta i zawaliła się, gdy pewna
para chciała wziąć tam ślub, choć byli kuzynami. Mieszkańcy starej części
miasta podobno przez wiele lat nie chcieli mieszać krwi i brali śluby w obrębie
rodziny. Przez takie postępowanie narodziło się wiele niepełnosprawnych dzieci
i do dziś niektóre dzieci odczuwają na zdrowiu tą nieświadomość swoich
przodków. Podobno pod tą samą cerkwią na kamieniu został stracony pewien król,
który wcześniej zabił swoich braci, by dojść do władzy.
Po wizycie w tej przeklętej cerkwi
poszłyśmy zobaczyć starożytny amfiteatr, stare mury i bramy do miasta Ochryd, a
także cerkiew świętego Klemensa. W tym mieście czuję się spokój i przyjazną
atmosferę. Pospacerowałyśmy po krętych uliczkach i zrobiłyśmy parę zdjęć na
pamiątkę.
Następnie wybrałyśmy się za miasto. 30 km
od Ochrydu wysoko w górach jest Park Narodowy Galicica i klasztor Sveti Naum.
Można tam popłynąć łódką przez rzeki parku i podziwiać naturalne źródła z
krystalicznie czystą wodą. Dotarłyśmy tam lokalnym autobusem i wraz z
przewodnikiem wsiadłyśmy do łódki. Chciałam być pomocna i z resztą nudziło mi się, więc
zaproponowałam, że mogę pomóc mu wiosłować. Całą drogę zasuwałam równo i koleś
powiedział, że jeszcze takiej turystki, co by wiosłowała całą drogę to nie
miał. Dobrze nam się rozmawiało, więc przewodnik zamiast 30-40 min pływał z nami
godzinę i zabrał nas do lokalnej małej cerkiewki.
Ogólnie w górach było bardzo
zimno, w oddali widać ośnieżone szczyty i na pierwszym planie trzęsącą się z
zimna moją osobę.
Później oczywiście znów jadłyśmy.
Ja generalnie podczas tego wyjazdu maksymalnie sobie sfolgowałam, jadłam ile
dałam radę. Lokalne słodycze są genialne, różne kremówki, ciasta przekładane
pysznymi kremami. Kiedyś jak znów znajdę tanie bilety to pojadę do Macedonii na
kilkudniowa wyżerkę. Pod wieczór korzystając z tańszych cen omówiłyśmy się na
wizytę w salonie fryzjerskim. Zrobiłam pasemka na połowę głowy i zapłaciłam 800
denarów, czyli jakieś 10 funtów. W Anglii by mnie to kosztowało z 30-40 funtów albo więcej.
Tak właśnie wyglądał mój relaksacyjny pobyt w Macedonii. Jako ciekawostkę
dodam, że na ulicach miasteczka widać było prawie samych mężczyzn. W barach i kawiarniach są też
tylko mężczyźni. Próbowałam znaleźć na ten temat jakieś informacje, ale
nieskutecznie. Hmm... Może tu kobiecie nie wypada siedzieć w pubach i kawiarniach
albo kobiety muszą pracować, a faceci się obijają? Nie znam odpowiedzi, ale
ciekawi mnie to.
Wypad do Macedonii uważam za bardzo
udany. Jeśli kiedyś rzucę pracę, to wybiorę się na parę miesięcy z plecakiem na
Bałkany, aby zwiedzić dokładnie wszystkie kraje tego regionu. Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo
aktywne pod względem podróżowania, w tym roku byłam (tudzież jestem) w Anglii, Polsce, Luksemburgu,
Emiratach Arabskich, Irlandii, Irlandii Północnej, Szkocji i Macedonii, a mamy
dopiero kwiecień! Haha cieszy mnie to! Jednak taki był mój plan podróżniczy i
go spełniłam. Teraz, przez cały maj zamierzam być w Londynie i powiększyć moje
siły witalne, trochę zdrowiej jeść i może spać więcej. W ramach eksperymentu przestałam
jeść mięso, ale za to jem ryby. Fachowo nazywa się to pescowegetarianizm. Dopiero 2
tygodnie nie jem mięsa i jak na razie nie odczuwam żadnego braku. Słyszałam
nawet, że po odstawieniu mięsa ma się więcej energii, bo mięso spowalnia
metabolizm. Jestem skłonna w to uwierzyć. No cóż, zobaczymy po miesiącu czy
dwóch jak się będę czuła.
No to będę już kończyć. Trzymajcie się
ciepło kochani :) Alleluja i do przodu!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz