Kochani, co to była na wyprawa! Szczerze
i już na samym początku zaznaczam, że Dubaj był drugim miastem po Nowym Jorku,
który zrobił na mnie aż takie wrażenie. W końcu poziom światowy! Miasto, w
którym nie ma miejsca na skromność i przebieranie w półśrodkach, tu wszystko
musi być największe, najdroższe i najlepsze, dlatego Dubaj stał się moim
numerem 2. na liście najbardziej zajebistych miejsc na świecie. Żeby było jeszcze
przyjemniej, wybrałam się tam z moim ziomusiem Iloną, a zatrzymałyśmy się tam u
znanej na moim blogu i facebooku Kasi aka „Party”. Ta podróż odmieniła
moje podeście do państw z dominującą religią islamską i zrozumiałam, że
wszystkich krajów muzułmańskich nie można wrzucać do jednego worka. Każdemu już na początku mojego wpisu polecam
odwiedzenie Dubaju chociaż raz z życiu, tak jak raz w życiu trzeba odwiedzić
Nowy Jork. Teraz przejdźmy do konkretów.
Kupiłyśmy bilety w Pegazus Earlines, bo
tam były najtańsze. Dlatego też standard lotu był dość słaby. Z przesiadką w
Istambule dotarłyśmy do Dubaju nad ranem. Parę godzin po nas Party również
dotarła, bo akurat miała lot w tym czasie. Zmęczone, ale szczęśliwe najpierw
porządnie wypoczęłyśmy, a później (czyli dopiero pod wieczór) rozpoczęłyśmy
poznawanie Dubaju. Choć zwykle poruszałyśmy się taksówkami, pierwszy raz
pojechałyśmy metrem, aby zobaczyć różnice kulturowe i przyjrzeć się lokalnej ludności.
Wagony metra są podzielone na część dla mężczyzn, w której w rzeczywistości
wszyscy chętni mogą jechać, kobiety też i na część dla kobiet i dzieci, gdzie
meżczyźni nie mogą przebywać. Jak będą jechać z damskiej części mogą dostać
mandat.
Pojechałyśmy do największego centrum
handlowego na świecie, czyli do Dubai Mall’u. Co godzinę tuż przy centrum
handlowym odbywa się fountain show czyli cudowny pokaz strumieni wody wytryskujących z
rytm muzyki ze świetnymi efektami świetlnymi w tle. Wszystko odbywa się tuż
przy Bursh Khalifa – najwyższym budynku
w Dubaju. Zamówiłyśmy sobie jedzonko w restauracji na tarasie i obejrzałyśmy
show. Bardzo mi się podobało, już pierwszego dnia zrozumiałam, że w końcu po
tylu podróżach udało mi się znaleźć miejsce, które ma wibrację tak silną jak
Nowy Jork. Warto też wspomnieć, że w międzyczasie zobaczyłyśmy największe
akwarium na świecie, które mieści się w Dubai Mallu. Jak już pewnie da się zauważyć w Emiratach
wszystko musi być naj, największe, najnowocześniejsze, najlepsze. Podoba mi się
takie podejście do świata, stąd może wziął się globalny sukces Emiratów. W nocy poszłyśmy do klubu na hip hop’ową
imprezkę i było bardzo fajnie.
Następnego dnia udałyśmy się na
plażowanie. Wybrałyśmy się do El Mamzar Beach Park, ale jako że byłyśmy po
imprezie dotarłyśmy tam po godzinie 15, więc mało słońca złapałyśmy. W końcu był to
marzec, więc nawet w Dubaju nie było aż takiego upału, jakieś 25 stopni.
Kolejny dzień spędziłyśmy w starej części
miasta, głównie na Gold Souku, czyli targu. Gold Souk to największy targ w
Dubaju, gdzie można kupić wiele podróbek znanych marek, przypraw i złotej
biżuterii. Tu polecam obejrzenie „Seksu w wielkim mieście 2”, gdzie bohaterki
poszły do tajemnego sklepu z podrobionymi torebkami w Abu Dhabi. My miałyśmy
takie same sceny jak w tym filmie kilka razy w realu Dubaju (na szczęście u nas obyło się bez nieporozumień). Dobrze, że żadna z
nas niczego tam nie kupiła, bo później się zorientowałyśmy, iż oryginalne
zegarki z tych tańszych -lepszych marek jak DKNY, Michael Kors, Esprit czy Guess w dubajskich
sklepach można kupić taniej niż podróbki na souku. Oczywiście jeśli ktoś chce
nabyć podrabianego Rolexa, to wtedy różnica będzie znaczna. Cały czas z uszanowaniem tradycji
zasłaniałyśmy ramiona, ale wcale to nam nie przeszkadzało. Przepłynęłyśmy się też
lokalną łódką przez rzekę na drugi brzeg i dalej zwiedzałyśmy tą starą i
podobno biedną dzielnicę, o ile w Dubaju można mówić o biednych dzielnicach.
Dzień zakończyłyśmy wyjściem do paru klubów w większym gronie. Poszłyśmy razem
z Party koleżankami, również stewardessami z Emirates i naszymi rodaczkami.
Byłyśmy w Provocateur, Circus le Soir i Cavali Club tej nocy. Osobiście
najbardziej podobało mi się w Cavalii. Muzyka mi się podobała, wystrój zaprojektowany
przez Roberto Cavalli powalał, szczerze mówię, nawet przebijał nowojorskie
kluby, a to znaczy, że było naprawdę bardzo dobrze.
Po aktywnej nocy i dziennym odsypianiu do
południa wybrałyśmy się na zorganizowaną wycieczkę na safari. Był to mój
ulubiony dzień! Ta wyprawa na safari miała na celu zaprezentowanie esencji kultury arabskiej na pustyni, a ja
wyciągnęłam z tej wycieczki najwięcej jak się tylko dało. Podczas wyprawy na
safari:
-napiłam się
arabskiej herbaty
-spróbowałam
wielu arabskich potraw
-obejrzałam
pokaz tańca brzucha.
Było
świetnie!!!!!
Po powrocie
była znów imprezka. Poszłyśmy z Party najpierw coś zjeść do Mariny, czyli
centralnej części Dubaju, a później do najlepszego klubu w całym Dubaju, do
White’a. Imprezowały w tym klubie takie celebrytki jak Paris Hilton czy Kim Kardashian, jest to
generalnie najlepszy klub w Dubaju i każdy to wie. Na miejscu po 15 minutach
siedziałyśmy już przy jednym z najdroższych stolików w klubie i imprezka się kręciła.
Poznałyśmy wiele fajnych osób, a ja osobiście poznałam pewnego lokalnego szejka
hahahah nie, żartuję, był to syryjski biznesmen, właściciel jednej z
największych firm budowlanych w Emiratach Arabskich (ktoś w końcu musiał za ten
stolik zapłacić i to przecież nie ja z moją wypłatą). Jednak po imprezce udałam się prosto z Party taksą to niej do
mieszkania spać, więc chyba zaczynam się starzeć, jak nie poszłam na żaden afterek ;) Następnego dnia byłyśmy
wszystkie ledwo żywe, więc dzień mijał leniwie. W budynku, gdzie rezyduje Party
jest basen na dachu, więc skorzystałam i tam chillowałam się na leżaku przy basenie.
Wszystko
działo się intensywnie, bo w tak świetnym miejscu nie ma co, trzeba wykorzystać
możliwości. Następnego dnia udałam się z Iloną do centrum Dubaju.
Poszłyśmy zobaczyć Burj Al Arab, czyli najbardziej luksusowy hotel na swiecie.
Udałyśmy się też na plażę niedaleko tego hotelu, aby wchłonąć trochę jonów z
wód Zatoki Perskiej. Woda była jednak za zimna na kąpiele. Poszłyśmy też na sztuczną
wyspę w kształcie palmy. Spacer był długi i wyczerpujący. Oczywiście byłyśmy
też w Marinie i Dubai Mallu na jedzonku.
Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdybym będąc
w Emiratach Arabskich nie odwiedziła stolicy, czyli Abu Dhabi. Wybrałam się tam wraz z Iloną i
Ilony kolegą, zawodowym koszykarzem grającym w reprezentacji Libanu, który stał się
naszym przewodnikiem. Wspaniały człowiek tak na marginesie, takich ludzi to ze
świecą szukać. Pojechaliśmy do meczetu szejka Zaida, który jest po prostu spektakularny! W moim prywatnym rankingu jest
to numer jeden z budowli, które mnie w życiu urzekły. Tak silnie urzekła mnie
chyba tylko piramida Słońca w Teutihuacan koło miasta Meksyk. Te dwie budowle są tak
odmienne, ale obie reprezentują dziedzictwo i wielką potęgę swoich kultur. Zwiedzanie meczetu
wspominam bardzo dobrze. Tak się przyzwyczaiłyśmy z Iloną, że przy wyjściu
zapomniałyśmy oddać wypożyczonym abaje, czyli muzułmańskie stroje kobiece.
Po prostu czułyśmy się w nich tak swobodnie, że zapomniałyśmy, że je mamy na
sobie. Prawie na parkingu ochrona nas zatrzymała i napomknęła, że te stroje
trzeba oddać. Ale śmiałyśmy się z tej całej sytuacji, do dziś śmieję się na
samo wspomnienie. Pogoda tego dnia była bardzo dziwna, było mgliście i padał
czasem deszcz. Później pojechaliśmy do centrum Abu Dhabi na obiad. Nasz libański
kolega zapoznał nas z lokalnymi potrawami. Ludzie w restauracji myśleli pewnie
że jesteśmy jego dwiema żonami –żartowaliśmy. Śmialiśmy się, że pewnie mu zazdroszczą,
nie dość że dwie żony to jeszcze Europejki, podwójny prestiż. Haha, podobno
Arabowie lubię brać za żony te „wyzwolone Europejki”, bo mają pasje i po prostu
jest z nimi ciekawie. W drodze powrotnej do Dubaju utknęliśmy w korku. Korki
to spory problem w tym mieście i jest to irytujące.
Była to nasza ostatnia noc. Wybrałyśmy się znów do klubu
White. Występował tam tamtej nocy Kid Ink. Lubię tego artystę, bo przypomina mi klub
VipRoom w Nowym Jorku. Pierwszy raz, gdy byłam w Vip Roomie właśnie też Kid Ink
tam występował, więc przywołuje on dobre wspomnienia. Było fajnie.
Nieźle wstawione o godzinie 3 wzięłyśmy taxi spod klubu i po pijaku zgarnęłyśmy nasze walizki od Party, pożegnałyśmy się z pijackim patosem i pojechałyśmy na lotnisko. Tam wciąż jeszcze dobrze zaprawione, odświeżyłyśmy oddech gumami Orbit i o 5 miałyśmy lot do Londynu. Dosłownie umierałyśmy w samolocie. Ja od razu po powrocie miałam przeprowadzkę, więc byłam już wykończona do granic możliwości.
Nieźle wstawione o godzinie 3 wzięłyśmy taxi spod klubu i po pijaku zgarnęłyśmy nasze walizki od Party, pożegnałyśmy się z pijackim patosem i pojechałyśmy na lotnisko. Tam wciąż jeszcze dobrze zaprawione, odświeżyłyśmy oddech gumami Orbit i o 5 miałyśmy lot do Londynu. Dosłownie umierałyśmy w samolocie. Ja od razu po powrocie miałam przeprowadzkę, więc byłam już wykończona do granic możliwości.
Tak właśnie w skrócie wyglądała wyprawa do
Dubaju. Bardzo chciałabym podziękować w pierwszej kolejności Kasi aka Party (Love U forever Grażynka :* ps. czekamy w Londynie na rewizytę) i jej współlokatorce
Agacie za ugoszczenie nas, a także ziomusiowi mojemu Ilonie za towarzystwo i
cierpliwość, kierowcy taxi Muhamedowi, że tyle razy po nas specjalnie
przyjeżdżał z odległych części miasta, pracownikom ochrony budynku Abraj El
Mamzar za cierpliwość i dobry humor, wszystkim poznanym stewardessom Emirat
Earlines, koszykarzowi za to że był super przewodnikiem, syryjskiemu szejkowi
za świetną imprezę i samej sobie za to, że kolejny raz zdecydowałam się poznać
piękno i różnorodność tego świata. Podróżowanie to coś niesamowitego. Nie zawsze
jest łatwo, nie zawsze jest kasa, nie zawse jest humor, ale mimo to
doświadczenie podróżnicze jest wspaniałe.
Dziękuję za przeczytanie wpisu kochani i
polecam wszystkim odwiedzenie wymienionych przeze mnie miejsc, jeśli będziecie
w Dubaju. Kolejny wpis na moim blogu będzie o mojej jednoosobowej wycieczce do
stolic Irlandii i Irlandii Północnej, czyli do Dublina i Belfastu. Elo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz