Wizyta w
Edynburgu – stolicy Szkocji była dopełnieniem mojego planu odwiedzenia wszystkich
części Wielkiej Brytanii. Tak postanowiłam, gdy się wprowadziłam do Londynu.
Teraz mogę powiedzieć, że wykonałam swój plan. Poza moją bazą w Anglii, byłam w
listopadzie w Walii, w marcu w Irlandii Północnej i teraz w kwietniu dotarłam
do deszczowej Szkocji. Sam transport w dwie strony z Londynu kosztował mnie 3
funty. Hahaha! Oczywiście to promocja Megabusa. Kupiłam z dwumiesięcznym
wyprzedzeniem bilety na nocne autobusy po 1 funcie, plus zapłaciłam 1 funt za rezerwację,
więc łącznie jakieś 1000km prawie przejechałam za 3 funty! Podróż nie należała
oczywiście do najbardziej komfortowych, ale ja jestem przecież typem survivalowym,
więc dałam radę. Wybrałam się do Edynburga tylko na jeden dzień, dotarłam tam o
8 rano i miałam autobus powrotny o 11 wieczorem. Taki okres czasu w pełni mi wystarczył,
nawet bym jeszcze go mogła skrócić.
Pogoda trafiła mi się fatalna: deszcz,
wiatr i chłód. Na początku rozgrzewałam się kawą z automatu, a później wzięłam
mapę i rozpoczęłam eksplorację i walkę z wiatrem, który co chwilę wykręcał mi
parasolkę w drugą stronę. Moim pierwszym celem był wielki pomnik Scott Monument,
upamiętniający szkockiego pisarza i poetę Waltera Scotta. Znalazłam go bez
problemu.
Edynburg z resztą można też na spokojnie zwiedzać na piechoto, tak
jak Dublin i Belfast. W niewielkiej odległości jest też National Gallery,
uchodząca za jedną z głównych atrakcji turystycznych miasta.
Na wzgórzu w tle
widać Zamek Dubliński. Miałam wrażenie, że wszystkie miejsca do odwiedzenia
znajdują się jedno przy drugim i tak w sumie było.
Było mi tak zimno i wilgotno, że już o 1 po
południu zdecydowałam się na lokalne piwko z dodatkiem whisky i na spróbowanie
słynnego haggisu, czyli szkockiego odpowiednika naszej kaszanki. Wybrałam opcję
huggis w chrupiącej panierce i szczerze powiem, że było to smaczne. Huggis smakuje
lepiej niż brzmi jego opis.
Następnie poszłam zobaczyć pomnik i grób
słynnego psa Bobby, który jest symbolem miasta. Historia tego psa w skrócie
jest taka. Jego pan był stróżem i gdy zmarł, to pies czuwał przy grobie
właściciela przez 14 lat, aż sam zdechł. Cała sytuacja miała miejsce w XIX
wieku. Na zdjęciu załączam opisaną historię Bobbiego. Możesz kliknąć na
zdjęcie, powiększyć je i przeczytać. Uczuciowy i wierny pies był z tego Bobbiego.
Ze względu na pogodę „pod psem” (chyba
pod tym całym Bobbim) poszłam znów coś zjeść i napić się symboliczną lampkę
szkockiej whisky. Smak trunku przypomniał mi, czemu whisky jest jedynym chyba
alkoholem, którego nie lubię. Za to potrawa, którą zamówiłam, urzekła
mnie swym smakiem. Jednym z tradycyjnych dań szkockich jest zupa rybna o nazwie
cullen skink. Smakiem przypomina irlandzki chowder (patrz: wcześniejszy post o Irlandii), tyle że w tym przypadku nie
dodaje się owoców morza do zupy, tylko bazą jest popularna w Wielkiej Brytanii ryba
hoddock (po polsku łupacz). Tą zupę zamierzam sama sobie w domu gotować, bo jest
łatwo ją przyrządzić, jest smaczna i sycąca.
Później pochodziłam trochę po sklepach,
głównie, aby się ogrzać. Przez resztę czasu to poszłam coś zjeść, to pospacerowałam.
Nudziłam się już i było zimno. Gdybym wiedziała, że zwiedzenie Edynburga
pójdzie mi tak szybko, to bym się skontaktowała z kimś z couch surfingu, aby
umówić się na kawę czy piwko. Poza tym w Szkocji prawie wszystko zamykają o
godzinie 6 po południu.
Teraz po odwiedzeniu stolic każdej z 4
części Królestwa Wielkiej Brytanii stwierdzam, że najbardziej kosmopolitycznym
miastem w tym kraju jest Londyn. Może w tym roku, jeśli starczy mi chęci i
czasu, wybiorę się jeszcze na brytyjskie
wyspy będące terytoriami zależnymi. Mam na myśli Wyspy Normandzkie Guernsey i Jersey,
ale to dopiero odległe plany.
...Za to już za 4 dni szykuje się kolejna bardzo
ekscytująca podróż. Za parę dni lecę do… Macedonii! Nie poznałam w swoim
życiu ani jednej osoby z Macedonii, tym większa jest moja ekscytacja. Jesteśmy
więc w kontakcie kochani! Do usłyszenia/ zobaczenia/ przeczytania wkrótce!
Buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz