W lipcu kupiłam „na
wszelki wypadek” bilet powrotny do Polski. Był to szczyt sezonu wakacyjnego,
więc promocji lotów było naprawdę niewiele, bo linie lotnicze miały gwarancje,
że i tak latem ludzie będą podróżować w czasie swoich urlopów. Najtańszy bilet
jaki znalazłam był na trasie Nowy Jork -Oslo-Warszawa z całodziennym postojem w
Oslo. Z chęcią go kupiłam, bo nigdy wcześniej nie byłam w Norwegii, więc
pomyślałam, że ten czas mogę wykorzystać na zwiedzanie. Słyszałam, że miasto
nie jest za duże, wiec miałam nadzieję na odwiedzenie najważniejszych punktów
na mapie miasta z pominięciem muzeów, które i tak nigdy nie były moją ulubioną
formą poznawania okolicy. Po kupieniu biletu, zaczęłam wczytywać się w
szczegóły i uświadomiłam sobie, że lotnisko znajduje się 40 km od centrum Oslo. Nie
zniechęcałam się jednak tym drobnym szczegółem. Za pośrednictwem portalu couchsurfing.org
gdzie jest tylu wspaniałych ludzi z najróżniejszych stron świata, napisałam do
paru osób z Oslo, czy może ktoś miałby czas pokazać mi miasto. Wrzuciłam też
post na mój profil na facebooku. Jak to bywa, świat jest mały, na mój post
odpowiedział wieloletni kolega mojego brata z mojego rodzinnego miasteczka,
czyli Hajnówski. Napisał, że razem z dziewczyną mieszkają teraz w Oslo i z
chęcią pokażą mi miasto. No to ja w tym momencie ucięłam wszelkie inne
poszukiwania i postawiłam na lokalne hajnowskie towarzystwo Krzysia i Sonii.
Czekali już na mnie na dworcu pociągowym, wszystko wcześniej wytłumaczyli
dokładnie, abym się nie zgubiła. Całe zwiedzanie już mieli zaplanowane. Po
prostu lepiej trafić nie mogłam. Polskim zwyczajem Krzysio i Sonia przewidzieli
nawet prowiant podczas wycieczki J
Oslo. W tle opera. |
Skandynawia to nie
Karaiby, więc temperatura nie rozpieszczała. 9 stopni C trzeba było przetrwać.
Na szczęście nie padało, więc nie mam co na pogodę narzekać. Oslo przypominało
mi Brukselę, niewielka powierzchnia, wszystko uporządkowane i czyste.
Społeczeństwo spokojne i kulturalne. No może w Oslo nie było aż tylu imigrantów
z Afryki (pewnie dawnych francuskojęzycznych kolonii), co w Brukseli od razu
rzucało się w oczy. Niestety ciężko mi było zapamiętać nazwy miejsc, język
norweski jest dla mnie zupełnie obcy. Pamiętam, że park pełen rzeźb zrobił na mnie
duże wrażenie, figura rozgniewanego chłopca była przesłodka, pałac królewski
był niczego sobie. Fiord wyobrażałam sobie jako coś bardziej wyszukanego.
Ratusz i opera zostały również zaliczone do planu wycieczki. Widok z opery był
malowniczy, a kawałek plaży zimny. Warto zwrócić uwagę na ceny w Oslo.
Słyszałam, że Norwegia jest droga no i mogę wyłącznie przytaknąć. Przyszłym
zwiedzającym mogę powiedzieć, że na Manhattanie jest taniej. Sam bilet na
pociąg z lotniska w jedną stronę był z takiej samej cenie jak tygodniowy bilet
na nielimitowaną ilość przejazdów transportem miejskim w Nowym Jorku (30$).
Ja i Krzysiu |
Ogólnie wrażenia
bardzo pozytywne. Ludzie chodzący po ulicach wyglądali ładnie, wysocy, o
wyraźnych rysach twarzy i sportowych sylwetkach, oczywiście w większości
blondyni i blondynki, ubrani czysto i poprawnie, ale bez zbytniej
ekstrawagancji. Nie wykluczam, że kiedyś bym jeszcze chciała tam wrócić, ale to
już jak się bardziej wzbogacę, aby mnie było stać na zakup tej śmiesznej,
ciepłej odzieży w norweskie wzorki. U Krzysia i Sonii mam wielki dług
wdzięczności. Nie ma to jak
polska (podlaska, hajnowska) gościnność J
Ja i Sonia |
Zmęczona po zmianie
czasu (uciekło mi 6 godzin z życiorysu), nocy w samolocie i całodziennym
zwiedzaniu szybko zasnęłam w samolocie z Oslo do Warszawy. Tam od razu wsiadłam
w autobus Podlasie Express, na który bilet kupiłam ponad 2 miesiące wcześniej w
cenie 2 złote. O 2 z nocy dotarłam do Białegostoku, gdzie było 7 stopni C. Brat
miał na mnie czekać, ale go nie było. Telefon miałam kompletnie rozładowany.
Czekałam więc w taki ziąb w środku nocy około 45 minut. Nie pamiętałam nawet do
niego adresu, aby wziąć taksówkę. W końcu uratował mnie sklep monopolowy,
całodobowy, gdzie pani sprzedawczyni pozwoliła naładować mi telefon. Mój brat
spał, gdy do niego zadzwoniłam. Nie mógł wytłumaczyć czemu budzik nie
zadzwonił. Stan mojego wkurzenia spotęgowany staniem w środku nocy na chłodzie
na powitanie w ojczyźnie był nie do opisania. Przeszła mi złość dopiero rano.
Tak oto wyglądała
moja przygoda z Norwegią i powrót do PL. Ciekawe, jakie państwo będzie moim
numerem 32.
Podróżowanie to me powołanie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. |