Warszawa - Londyn - Toronto - Nowy Jork - Puerto Rico
5 października
wsiadłam w samolot linii lotniczych LOT i poleciałam do Londynu. W Londynie na
Heathrow przesiadłam się w samolot Air Canada do Kanady. Tam zlądowałam na
nocny postój w Toronto. Było to dobrą okazją do spotkania z moim znajomym
Kanadyjczykiem, o którym pisałam na blogu w 2015 roku, jak złamał mi serce (był On motywem mojej
drugiej podróży do Toronto). Tym razem niby nic złego nie zrobił, i „niby”
wszystko było w porządku, a nawet lepiej, ale było dużo milczenia między nami. Milczenia,
któremu nie ufam. Nie czułam, że między nami jest jakaś wieź wewnętrzna i
brakowało szczerej, naturalnie klejącej się rozmowy, więc po tej krótkiej wizycie w Toronto
mogłam jedynie powiedzieć, że mam mieszane uczucia.
Z Toronto poleciałam do
Nowego Jorku… mojego ukochanego, najlepszego i jedynego w swoim rodzaju Nowego
Jorku! Zatrzymałam się, tak jak poprzednio u Nickiego na wschodnim Manhattanie
w dzielnicy Spanish Harlem. Mieszka tam teraz też moja kumpela Martyna, znana z
wielu moich fotek i wpisów na blogu, a także Irina, tancerka hiphopowa z
Rumunii, którą również bardzo lubię. Mieszkają tam też dwie dziewczyny z Rosji,
którę już mniej lubię.
Co ja zrobiłam w
Nowym Jorku przez tydzień, który tam spędziłam? Byłam na zumbie, codziennie na
siłce, na imprezce hip hopowej z Natalią z Polski, szaloną, energiczną i bardzo
pozytywną osobą, którą poznałam w 2014 roku na jednej z nowojorskich imprez.
|
imprezka |
|
Spanish Harlem, jedyne miejsce na świecie poza Starym Berezowem, do którego zawsze chcę wracać |
|
Martyna się chowa |
|
wyciskając siódme poty |
|
Central Park jesienią |
Czas szybko minął, choć ja się nie spieszyłam nigdzie. Tak się złożyło, że
jakiś czas temu znalazłam w Internecie bilety w mega niskiej cenie na trasie
Nowy Jork – San Juan, Puerto Rico. 97 euro ($107) łącznie w 2 strony, kupiłam je od
razu, choć wcale nie planowałam podróży w te strony. Znalazłam się na Puerto
Rico, na Karaibach, w kraju, niezależnym i zależnym zarazem, gdzie prezydentem jest Barack Obama i styl latino
splata się z amerykańską komercją. To coś dziwnego, z dwóch stron czułam niedosyt, jest
trochę jak USA, ale nie ma poczucia bezpieczeństwa, są bezdomni, tacy prawdziwi
nędzarze, których widziałam tylko w Latynoameryce, jest heroina i bałagan, no..
ale jedzenie w sklepach jak w markecie na Manhattanie z takimi samymi cenami. Z
drugiej strony jest to świat Latino z ludźmi, którzy nie są punktualni, lubią
muzykę, a salsę kochają i żyją w tropikalnym klimacie, gdzie zawsze jest gorąco. Pierwszą
rzeczą, którą trzeba powiedzieć o Puerto Rico, bez samochodu to tu jak bez
nogi... jest możliwe, aby się poruszać, ale łatwo nie jest. Transport publiczny międzymiastowy to coś, o czym ktoś słyszał, ale nikt nie widział.
Ok, najpierw napiszę, gdzie się zatrzymałam. Pierwsze 2 noce
spędziłam w Old San Juan – zabytkowej części stolicy u osoby z couch surfingu, a
później przeniosłam się do dzielnicy tak zwanej „robotniczej”, do Santurce. W
Internecie naczytałam się, że to ghetto i po nocy lepiej z domu nie wychodzić,
ale po ponad tygodniu tutaj uważam, że to lekka przesada. Fakt, uważać trzeba, ale aż
tak źle to nie jest. W ciągu dnia chodzę tu już nawet ze słuchawkami na uszach
i IPhonem w ręce, a z nocy, to znaczy po ciemku o 9:30 wieczorem raz wyszłam
nawet do sklepu sama haha co za odwaga, prawda? Mieszkam w hostelu San Juan
International Hostel. W zamian za pracę na niecałe pół etatu mogę mieszkać za
darmo. Kupiłam bilet na Puerto Rico na 29 dni, więc od razu byłam nastawiona na
znalezienie miejsca zatrzymania, za które nie będę musiała płacić, aby odszedł
mi ten wydatek.
|
moja ulica |
|
moja dzielnia Santurce |
Jestem tu już ponad tydzień. Zdążyłam już wykupić karnet na
siłownię, poznać parę osób i pójść na jedną imprezę. Szczerze powiem, nie chce
mi się robić tego wpisu w jakiś uporządkowany sposób, więc podążając na
portorykańską zasadą numer 1. „Stress less” (tłumaczenie: „Mniej stresu”)
napiszę tu zbiór ciekawostek o moich przygodach tutaj i informacji o tej
karaibskiej wyspie. Na koniec wpisu rzucam prawdziwą petardę, czyli wieści,
gdzie wybieram się w grudniu.
|
lubię jeść, wszysto i dużo, ale siłkę kocham też. Czasy się zmieniają, chudym już mało kto chce być. |
|
sztuka lokalna |
|
Medalia - najpopularniejsze piwo na Puerto Rico |
|
widok na Old San Juan, starą zabytkową część miasta |
|
Old San Juan |
|
La Perla, tzw. ghetto, kilka ulic, które mają opinię niebezpiecznych |
|
Ja w porcie, twarz przemęczona |
|
Old San Juan |
|
Mieszkanie mojego hosta |
Światło na przejściu dla pieszych jest zawsze czerwone
W tym kraju pieszy musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte.
Już to zrozumiałam, że gdy chce się przejść na drugą stronę drogi gdziekolwiek po
prostu trzeba spojrzeć na kierowcę i przepuszczają, bez różnicy czy to na drodze
szybkiego ruchu czy na jakiejś osiedlowej dziurawej uliczce. Jeśli z kolei widzi się
przejście dla pieszych to trzeba patrzeć, kiedy samochody mają czerwone i wtedy
można iść, bo dla pieszego zawsze będzie czerwone, tak tu działa sygnalizacja
świetlna.
|
San Juan International Hostel. Tu stacjonuję. Ulica America, numer 1452! |
|
urokliwa okolica |
|
hostel nocą |
|
Ja i kolega z Niemiec,chłopak ma dopiero 21 lat i to chyba była jego pierwsza podróż tak daleko z plecakiem, dałam mu wiele wskazówek i wydaje mi się, że jeszcze nie w jedną podróż się wybierze |
|
wejście do hostelu |
Poza sezonem turystycznym, bez transportu publicznego.
Jak Ja mam tu żyć?
Jak już zauważyłam, że hostel świeci pustkami (2 noce byłam
kompletnie sama, na początku było dwóch 20-latków z Niemiec, a ostatnio przybyła
nierozmowna Finka), a najbardziej zainteresowani wymianą numerów ze mną byli: kierowca
autobusa, łysy paker z łańcuchem na szyi około 40-stki, kelner – łysy paker
około 40-stki, recepcjonista w siłowni – lekko przy kości, z włosami około
30-stki, a sama też nie mogę się poruszać tu, bo nie mam auta a wypożyczanie
jest za drogie jak na kieszeń osoby, która planuje być bezrobotna przez
najbliższe miesiące. Wzięłam sprawy w swoje ręce i wzięłam telefon w ręce i ….
Odpaliłam lokalnego Tindera hahahahah No i po długim researchu online
znalazłam dwóch spoko kolesi. Zaczęłam gadać z obojgiem i zauważyłam wiele
wspólnego. Oboje wysocy, podobny uśmiech, pochodzą z Texasu no i wyszło w
rozmowie… że to bracia. Hahahaha Jeden odwiedzał drugiego, a drugi był na
dłużej, go jest pilotem samolotu i jego firma go tu zesłała. Oczywiście
najpierw umówiłam się z tym, co szybciej
wylatuje, bo tamten drugi i tak tu będzie. Było spoko, bo poszliśmy na lokalną dyskotekę
z portorykańskim reggeatonem. Jednak kompletnie nie mieliśmy o czym gadać, a ja nie lubię takiego uczucia braku tematów, więc
szybko się zmyłam żegnając się lekkim przyjacielskim uściskiem, suchar sezonu
po prostu. 2 dni później umówiłam się z jego bratem. Oczywiście, jako że nie
mam auta, a on ma z firmy to połączyłam randkę ze zwiedzaniem. To znaczy
pojechaliśmy do lasu deszczowego, bo chciałam zobaczyć wodospady. Nawet kąpaliśmy się z tym wodospadzie, ale woda była zimna. Poszliśmy leśnym szlakiem a
później pojechaliśmy na jedzenie.
|
El Yunque, las deszczowy |
|
widok na las deszczowy |
|
Wl Yunque |
|
przemarznięci po kąpieli w wodospadzie |
|
w świecie ludzi grubych, ale bez cellulitu |
|
ja wypatrując tygrysów i małp. nie było jednak |
|
hmm co to jest? |
Jak się okazało mojemu koledze, który jest tu siódmy tydzień nudzi się (ech, to życie przy hotelowym basenie, 300m od Morza Karaibskiego... też bym się nudziła, haha) i tak jak ja cieszył się z opcji pozwiedzania. Zauważyłam
również, że na pewno nie jest to
babiarz, a raczej nieśmiała osoba, która do obcego nie zagada ot tak. Idąc za
ciosem nasze kolejne spotkanie to była wycieczka do fabryki rumu Bacardi, który
pochodzi z Puerto Rico, następnie udaliśmy się to Muzeum Sztuki Puerto Rico, na
pizzę i do baru, bo było akurat ladies night, więc ja piłam cała noc za $5, choć drinki były bardzo słabe.
|
fabryka Bacardi, drink powitalny. słaby |
|
zwiedzamy |
|
fabryka Bacardi |
|
pani przewodniczka |
|
jak zrobić drina? |
|
z kumpelą na ploteczkach |
|
|
|
Muzeum Sztuki Puerto Rico |
|
w Muzeum Sztuki Puerto Rico |
|
ekspozycja w Muzeum sztuki Puerto Rico |
|
plaża i Ja |
Trzecia randka to była plaża,
basen i jacuzzi. Kolega już na plażę przyszedł z butelką rumu haha to, to ja
rozumiem. Jako, że jest to nieśmiały mężczyzna, nie doszło między nami nawet
do pocałunku w ciągu żadnej z 3 randek haha Bardzo mi się z nim dobrze rozmawia, jako że ja lubię mówić,
a on mówi, że dobrze mu się mnie słucha, więc myślę, że trochę jeszcze wspólnie
pozwiedzamy. Zobaczę jak mi finanse na to pozwolą, bo takie czasy nastały, że
trzeba raz na jakiś czas za siebie zapłacić, nie mam zamiaru na kimś non stop
żerować, bo mi honor na to nie pozwala. Kolega jest pilotem samolotów
transportowych, więc myślę, że na pewno sporo zarabia, a Ja jestem bezrobotną z
Polski, ale swoimi przygodami i tak fascynuję większość ludzi. Żyję po swojemu
i tyle. Moje życie jest bogate, ale w
przeżycia i przygody – mój wybór.
Puerto Rico ma piękną przyrodę. Poza tym jest tu tak silny
wpływ USA, że nie ma aż takiego latino klimatu, jaki czułam w Ameryce
Centralnej lub w Meksyku. Mimo wszystko cieszę się z mojej decyzji Siedzę teraz
na tarasie w hotelu, jest upał, a powietrze jest ciężkie i pocę się. Jestem na
Karaibach, poznaję świat, życie na Puerto Rico. Jedzenie mnie tak nie
zaskakuje, jako ż na Manhattanie mieszkałam w portorykańskiej okolicy, więc już
nie raz raczyłam się pieczonymi bananami, smażonym mięsem itp. Popisałabym
jeszcze, ale pora iść na siłkę (zainwestowałam w karnet).
|
Playa de Isla Verde |
|
Playa de Isla verde |
|
sztuka miasta |
|
dzielnica Santurce, tu mieszkam |
|
Santurce |
Co dalej?
Ok! Odpalam
petardę. Mój kumpel, u którego mieszkam w NYC i zarazem najwięcej podróżująca
osoba, jaką znam, czyli Nicky zapytał mnie już jakiś czas temu, czy zostałabym
w listopadzie w Nowym Jorku i pomogła mu odnowić jedno z jego mieszkań, które
wynajmuje. On podróżuje ciągle, więc rozmawialiśmy o tygodniu w listopadzie,
tygodniu przerwy, później dwóch tygodniach i na koniec tygodniu pod koniec
grudnia. Od razu i tak się zaoferowałam, że pomogę. To mój kumpel, I komu jak komu, ale jemu czuję sie zobligowana pomóc. Nicky to jedna z osób, na
którą mogę liczyć w większości sytuacji. On znając mnie zaledwie 4 dni w 2014 roku zaoferował mi opcję mieszkania na
Manhattanie w zamian za pomoc w jego biznesie. Aby wyprzedzić myśli niektórych
czytelników, nie było, nie ma i nie będzie miedzy nami amorów, jesteśmy kumplami
i tyle. Jako, że w listopadzie są moje urodziny i ze względu na ten remont
„musiałabym” (haha co za poświęcenie z mojej strony) spędzić je w Nowym Jorku,
Nicky postanowił zrobić mi prezent w podziękowaniu za pomoc przy remoncie.
Kupił mi bilet do Los Angeles!!!! na koniec listopada z powrotnym z Las Vegas
to Nowego Jorku na dzień przed Bożym Narodzeniem! Nie mogłam uwierzyć, że on na
serio zrobił mi taki prezent, aż nie zobaczyłam wiadomości z biletem na moim
mailu. W tym roku poza Świętem Dziękczynienia i Bożym Narodzeniem w Nowym
Jorku, wygrzewaniem się na karaibskich plażach Puerto Rico, czeka mnie wizyta w
Hollywood, plażach LA i w kasynach Las Vegas! Zastanawiam się nad podróżą nad
Wielki Kanion i do Doliny Śmierci, bo to stosunkowo blisko od Vegas.
Nadszarpnęłoby to mój topniejący budżet, ale z drugiej strony, życie jest
jedno i może potrwać albo jeszcze tylko parę chwil, albo kilkadziesiąt lat, kto
to wie, a młodości i zdrowia, które i tak zaczyna już trochę szwankować, co
mnie niepokoi, nikt nie odda. Pewnie wybiorę się tam, mimo wszystko.
Cieszę się, że tak potoczyły się moje losy i ufam drodze, którą podążam. Na wszystko przychodzi właściwa pora, „stress less”, jak to
mówią na Puerto Rico. Wróżba z chińskiego ciasteczka, które kupiłam 3 dni przed
wylotem z Polski w markecie w Białymstoku, mówiła:
„Czeka Cię podróż, która przyniesie szczęście. Otoczysz się ludźmi, którzy pomogą Ci zdobyć duże pieniądze.” A chińskie ciasteczko przecież wie najlepiej, prawda?
|
dowód, że nie fantazjuję z tym ciasteczkiem |
|
Bronx i Ja, Nowy Jork to stolica świata i to są fakty. Tu wszystko może się zdarzyć, nawet ja mogę zostać fotomodelką na Bronxie hehe |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz